Najpierw w czwartek na partyjnym zjeździe Jednej Rosji dobre wiadomości dla biznesu ogłosił premier Władimir Putin. Dzień później Duma w błyskawicznym tempie uchwaliła proponowane przez rząd zmiany w prawie podatkowym.
Zgodnie z nimi w 2009 roku stawka podatku dochodowego dla średnich i dużych przedsiębiorstw wyniesie 20 proc. (teraz 24 proc.). Dla małych (w Rosji są to firmy do 100 osób zatrudnionych i 60 mln rubli rocznych przychodów, co stanowi równowartość 2,2 mln dol.), płacących dziś zryczałtowany podatek 15 proc., może on spaść aż do 5 proc. Decyzję o wielkości obniżki rząd scedował na władze regionów, w których działają te przedsiębiorstwa.
Putin i jego rząd, obniżając podatki, nie mają jednak wyjścia, bo w Rosji kryzys finansowy już przekształcił się w kryzys gospodarczy. Stają fabryki (m.in. największy producent samochodów GAZ), a kombinaty metalurgiczne wyłączają wielkie piece i zwalniają tysiące ludzi.
Poborów od kilku miesięcy nie dostaje ponad 300 tysięcy Rosjan. Upadło już kilkanaście banków, a największe koncerny, m.in. Gazprom, Łukoil i drugi światowy producent diamentów – Alrosa, zwróciły się do rządu o pomoc.Rząd i bank centralny Rosji od września do połowy listopada wydały na utrzymanie płynności banków i podtrzymanie słabnącego rubla prawie 130 mld dolarów, czyli około jednej czwartej rezerw kraju.
Władza nie zapomniała także o zwykłych obywatelach. Rząd podwoił wolną od podatku kwotę, którą raz w życiu ma prawo dostać z budżetu państwa każdy obywatel Federacji przy zakupie mieszkania. Dotychczas wynosiła ona 130 tys. rubli (4800 dol.). Od stycznia wzrośnie do 260 tys. rubli (9600 dol.).