Reklama
Rozwiń

Budżet 2010: będzie ciężko

Wzrost PKB w 2010 r. ma być zerowy - zakłada resort finansów. Nie wzrosną też dochody z podatków, deficyt ma zwiększyć się co najmniej o 15 mld zł

Publikacja: 08.06.2009 03:52

Jan Vincent Rostowski, minister finansów

Jan Vincent Rostowski, minister finansów

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Minister finansów przekaże dziś premierowi założenia do przyszłorocznego budżetu. Zakładając, że wzrost PKB w 2010 roku będzie zerowy, dochody podatkowe nie będą wyższe niż w tym roku, zaś deficyt wzrośnie co najmniej o 15 mld zł.

Rząd założył, że dochody podatkowe i niepodatkowe łącznie ze środkami z Unii Europejskiej wyniosą w 2009 roku 303 mld zł, a wydatki przy deficycie na poziomie 18,2 mld zł – 321,2 mld zł. Jednak silne spowolnienie gospodarcze powoduje, że mogą one sięgnąć zaledwie 255 – 265 mld zł – wynika z szacunków ”Rz”. W tej sytuacji rząd będzie zmuszony przyciąć wydatki, zwiększyć dochody lub o brakującą kwotę podnieść deficyt.

[srodtytul]Deficyt nawet 50 mld zł[/srodtytul]

Zakładając, że dochody państwa w przyszłym roku w optymistycznym scenariuszu wyniosą 265 mld zł, wydatki wzrosną w stosunku do tegorocznych o 15 mld zł, co wynika z obowiązujących w Polsce przepisów o wydatkach sztywnych i wyniosą 315 mld zł, deficyt musiałby opiewać na 50 mld zł.

Ekonomiści są przekonani, że rząd będzie się starał obniżyć jego poziom przynajmniej do 30 mld zł, jednak czy mu się to uda, zależeć będzie od działań, jakie podejmie w najbliższym czasie.

– W mojej opinii minister finansów ma w tej chwili trzy scenariusze do wykorzystania – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Najmniej korzystne byłoby tak ze względów politycznych, jak i ekonomicznych, zwiększenie deficytu o 5 – 7 mld zł i udawanie, że wszelkie szacunki ekonomistów są błędne. Wtedy jednak jest ogromne prawdopodobieństwo, że pod koniec roku trzeba będzie jeszcze raz nowelizować budżet. Drugim wyjściem jest wprowadzenie w życie oszczędności rzędu 19 mld zł i o kolejne 18 mld zł zwiększenie deficytu – dodaje. Wówczas jest szansa zamknięcia tego roku bez zwiększania potrzeb pożyczkowych, o ile te dodatkowe 18 mld zł deficytu zostaną sfinansowane dzięki przyspieszonej prywatyzacji. Wreszcie trzecie rozwiązanie to zwiększenie podatków pośrednich, zwłaszcza akcyzy i składek na ZUS. Jankowiak uważa, że to, który ze scenariuszy zostanie zrealizowany, jest decyzją wyłącznie polityczną.

[wyimek]6,6 proc. tyle według Komisji Europejskiej ma wynieść deficyt sektora finansów publicznych w 2009 r.[/wyimek]

Prof. Jerzy Osiatyński (były minister finansów) jest przekonany, że rząd ma przygotowanych kilka możliwych rozwiązań i w ciągu najbliższych tygodni do oficjalnego ogłoszenia nowelizacji 7 lipca toczył będzie polityczną batalię, z którego rozwiązania skorzystać. – Wybór nie będzie łatwy, bo przecież trzeba pamiętać, że tnąc wydatki rządowe, uderza się w przedsiębiorców, którzy mniej sprzedadzą, a w konsekwencji odprowadzą mniejszy podatek VAT, CIT czy PIT – wyjaśnia ekonomista.

[srodtytul]Twarde fakty[/srodtytul]

Z kolei prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, apeluje do resortu finansów o realizm w ocenie sytuacji. – Abstrahując od wyników PKB za pierwszy kwartał, analizując dochody podatkowe za pierwsze miesiące roku, mamy już twarde fakty – mówi ekonomista. Do kwietnia tego roku dochody podatkowe i niepodatkowe wyniosły 81,3 mld zł, podczas gdy w tym samym okresie poprzedniego roku 83,5 mld zł. Mamy więc 2,6-proc. spadek dochodów zamiast założonych 12,8 proc. wzrostu. Nie lepiej było też w maju, ze wstępnych szacunkowych danych wynika, że dochody w tym miesiącu sięgnęły 16 mld zł, a rok wcześniej 17,7 mld zł. – Jeśli ten spadkowy trend będzie kontynuowany, luka w dochodach krajowych bez uwzględniania środków unijnych może sięgnąć 35 – 40 mld zł – wylicza prof. Gomułka.

Ekonomista zwraca też uwagę na niebezpieczeństwo wystąpienia niedoborów w dochodach funduszy i samorządów. Nawet jeśli rząd ich nie przyzna i zmusi jednostki do zadłużania się na rynku, to i tak spowoduje to wzrost deficytu sektora finansów publicznych. – KE szacuje jego wzrost z 3,9 proc. PKB w 2008 r. do 6,6 proc. PKB w tym roku, dla mnie to realistyczne założenie, nie wierzę, że uda się rok zamknąć z deficytem na poziomie 4,6 proc., jak chciałby rząd – mówi były wiceminister finansów.

[ramka][b]Mirosław Gronicki, były minister finansów[/b]

Wybory do Parlamentu Europejskiego za nami, ale w przyszłym roku czekają nas następne wybory, tak więc na odważne ruchy rządu raczej nie ma co liczyć, tym bardziej że decyzje tegoroczne podatnicy odczuliby właśnie w 2010 roku. Premier Donald Tusk zapowiedział już zresztą, że nowelizacja będzie mało uciążliwa, a to może oznaczać, że po prostu zdecyduje się na zwiększenie o brakującą kwotę deficytu budżetowego albo będzie się starał dostosować dochody i wydatki do nowej rzeczywistości. Przy czym ruchy w podatkach będą niewielkie, bo i tak każda radykalna zmiana mogłaby być zawetowana przez prezydenta. [/ramka]

Minister finansów przekaże dziś premierowi założenia do przyszłorocznego budżetu. Zakładając, że wzrost PKB w 2010 roku będzie zerowy, dochody podatkowe nie będą wyższe niż w tym roku, zaś deficyt wzrośnie co najmniej o 15 mld zł.

Rząd założył, że dochody podatkowe i niepodatkowe łącznie ze środkami z Unii Europejskiej wyniosą w 2009 roku 303 mld zł, a wydatki przy deficycie na poziomie 18,2 mld zł – 321,2 mld zł. Jednak silne spowolnienie gospodarcze powoduje, że mogą one sięgnąć zaledwie 255 – 265 mld zł – wynika z szacunków ”Rz”. W tej sytuacji rząd będzie zmuszony przyciąć wydatki, zwiększyć dochody lub o brakującą kwotę podnieść deficyt.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Finanse
Listy zastawne: klucz do tańszych kredytów mieszkaniowych?
Finanse
Otwarcie na dialog, czekanie na konkretne działania
Finanse
Putin gotowy na utratę zamrożonych aktywów. Już nie chce kupować boeingów
Finanse
Donald Trump wybiera nowego szefa Fed. Kandydat musi spełniać podstawowy warunek
Finanse
Holistyczne spojrzenie na inwestora