Główny wniosek z weekendowego spotkania ministrów finansów i szefów banków centralnych G20 w szkockim St Andrews brzmi: znacznie łatwiej jest się porozumieć w kryzysie niż w czasie odbicia gospodarczego. Mimo to ustalono, że wszystkie kraje wchodzące w skład G20 złożą w MFW listy, w w których zapiszą największe słabości swojej gospodarki i programy ich naprawy. Analizą tych dokumentów ma się zająć fundusz, który – jeśli rzeczywiście nikt nie będzie oszukiwał – będzie miał pełny materiał do stworzenia centrum wczesnego ostrzegania przed kryzysami.
Postanowiono również, że na razie rządy nie będą wycofywały pakietów ratunkowych. Nie udało się natomiast, mimo wielu wielkich słów, stworzyć funduszu na walkę z ociepleniem klimatu, co miało kosztować 100 mld euro. Coraz więcej jest wątpliwości, czy rzeczywiście uda się podpisać porozumienie w tej sprawie podczas grudniowego szczytu w Kopenhadze. – Kopenhaga nie może się zakończyć porażką – mówił niemiecki minister finansów Wolfgang Schäuble.
[wyimek][srodtytul]100 mld euro[/srodtytul] to wielkość planowanego funduszu na ratowanie klimatu[/wyimek]
Brytyjczycy chcieliby opodatkować transakcje bankowe. Zdaniem premiera Gordona Browna zniechęcałoby to do podejmowania zbyt wysokiego ryzyka, a w następstwie nie zmuszałoby do kosztownego ratowania banków. – To niemoralne, że banki zgarniają zyski, a kiedy coś im się nie uda, podatnicy muszą pokryć straty – mówił.
– Takie wyrywkowo narzucane opłaty nam nie odpowiadają. Nie będziemy tego popierać – brzmiała odpowiedź sekretarza skarbu USA Timothy’ego Geithnera.