Wbrew oczekiwaniom rynku w maju wzrost sprzedaży detalicznej sięgnął 4,3 proc. rok do roku, a nie 3,1 proc., jak zapowiadali ekonomiści.

– Ten wynik mógłby być jeszcze lepszy – tłumaczy Rafał Benecki z ING. – Ludzie odreagowywali poprzedni miesiąc, kiedy to święta i zamknięte sklepy uniemożliwiały zakupy.

Benecki przyznaje jednak, że oczekiwania rynku były bardziej pesymistyczne: – Ekonomiści zrobili dużą korektę ze względu na powódź, a okazało się, że wielka woda wcale nie ograniczyła zakupów.

Jeszcze w kwietniu sprzedaż spadła nominalnie o 1,6 proc. rok do roku, tak duże odbicie w kolejnym miesiącu musi więc rodzić optymizm co do kolejnych miesięcy. ING spodziewa się, że w drugim półroczu dynamika będzie oscylować wokół 3 proc. w odróżnieniu od pierwszej połowy, kiedy sięgała ona 2 proc.

Majowy wynik poprawiła wysoka sprzedaż mebli i sprzętu AGD, RTV – wzrost wyniósł 24,1 proc. rok do roku., po spadku w kwietniu o 7,6 proc. – Zwyżki sprzedaży dóbr trwałego użytku sugerują, że konsumenci nie obawiają się o swoją przyszłość materialną, a obecna poprawa na rynku pracy jest zapewne uznana za trwałe zjawisko – tłumaczy Grzegorz Maliszewski z banku Millennium. Bezrobocie spadło bowiem w maju z 12,3 do 11,9 proc. Szczyt bezrobocia w obecnym cyklu koniunkturalnym mamy już za sobą – twierdzi Maciej Reluga z BZ WBK. – Pod koniec roku osiągnie ona poziom ok. 11,5 proc. wobec 11,9 proc. na koniec 2009 roku.