Jak twierdzą eksperci, Polska nie ma szans na spełnienie kryteriów wejścia do strefy euro nawet do 2019 r., musimy się więc pogodzić z tym, że najważniejsze decyzje będą zapadały bez naszego udziału. Dyplomatyczne zabiegi polskich ministrów, osobista przyjaźń Donalda Tuska z Angelą Merkel, jego wyrażane publicznie poparcie dla Jose Barroso zdały się na nic: strefa euro odjeżdża na drugi tor, który od tej porty stanie się główną ścieżką rozwoju UE i miejscem podejmowania ważnych decyzji. Pozostaje nam szybko do niej dołączyć, bo zablokować – co próbowaliśmy do tej pory – już się tego procesu nie da.
Od wielu miesięcy pomysł powołania osobnej struktury zarządzania dla strefy euro forsował Nicolas Sarkozy. Oponowała Merkel, bo bała się, że w gronie „17” wyraźniejsza będzie przewaga krajów Południa, które mniej rygorystycznie traktują kwestie zadłużania się państwa i konieczność zwiększenia konkurencyjności gospodarczej. Wtedy była sojuszniczką Polski, bo Tusk słusznie się obawiał, że jakiekolwiek sformalizowanie współpracy w gronie euro to początek końca metody wspólnotowej. I wysyłał do Berlina swoich doradców, którzy obiecali polskie poparcie dla wszystkich niemieckich postulatów reformy UE, byle w gronie 27. Do ostatniego piątku wszystko działało.
Ale w końcu Merkel uznała, że w mniejszym gronie będzie jej po prostu łatwiej przeforsować swoje postulaty budowy modelu gospodarczego na wzór niemiecki. I już bez zachowywania pozorów, w środku obrad unijnego szczytu przywódców, zwołała osobną konferencję prasową z Nicolasem Sarkozym, na której ogłosili nową inicjatywę – pakt dla konkurencyjności.
[wyimek]Zapewnienia Angeli Merkel, że nowy pakt będzie otwarty dla krajów spoza strefy euro, są niewiarygodne[/wyimek]
Potem wrócili na salę obrad i wysłuchali gorzkich słów innych szefów rządów. Wśród nich był i polski premier, który – jak mówią dyplomaci w Brukseli – był „bardzo zdenerwowany i bardzo, bardzo dobry”. Zyskał poparcie kilku kolegów. Cóż z tego, skoro taka jest decyzja Merkel i Sarkozy’ego. Popieranych mocno przez szefów bezstronnych podobno i działających w interesie całej UE szefów dwóch głównych instytucji europejskich: Hermana Van Rompuya oraz Jose Barroso. Ten pierwszy już obiecał zwołanie szczytu strefy euro za kilka tygodni i mówił o euro „nasza waluta”, choć jako przewodniczący Rady Europejskiej reprezentuje podobno 27 państw, czyli 11 walut. W tej sytuacji zaklęcia Merkel, że nowy pakt będzie otwarty dla państw spoza strefy euro, wydają się tylko pustą obietnicą.