Wielka Brytania nie jest jedynym krajem Unii Europejskiej, który sceptycznie podszedł do ustaleń zeszłotygodniowego szczytu. Niektóre jego projekty znalazły oponentów także w gronie pozostałych krajów Wspólnoty. Największe kontrowersje wzbudził pomysł wzmocnienia Międzynarodowego Funduszu Walutowego pieniędzmi pochodzącymi od krajów członkowskich. Zagranie to ma na celu zebranie dodatkowego kapitału na ratowanie najbardziej zadłużonych krajów strefy euro. W sumie planuje się pozyskać tym sposobem dodatkowe 200 mld euro. Pomysł spotkał się jednak ze zdecydowanym oporem niektórych krajów UE. Swoje obiekcje wyrazili już Czesi oraz Estończycy. Negatywnie do tematu podchodzą także przedstawiciele niemieckiego banku centralnego.
Każdy z wymienionych ma swoje racje. Wczoraj swoje „nie" wyraził prezydent Vaclav Klaus, który jednoznacznie oświadczył, że Praga nie powinna brać udziału w umowie w sprawie paktu fiskalnego, gdyż postanowienia ostatniego szczytu UE nie mogą pomóc w rozwiązaniu kryzysu.
Dzisiaj podobne stanowisko zajął gubernator (prezes) czeskiego banku centralnego Miroslav Singer. W swoim wystąpieniu argumentował, że bank chciałby utrzymać wystarczające rezerwy na wypadek zmian w sposobie funkcjonowania strefy euro. Identyczne stanowisko zajął także czeski premier Petr Neczas. Podczas swojego wystąpienia stwierdził, że osobiście sprzeciwia się udzieleniu przez Czechy pożyczki MFW na ratowanie euro i powstrzymanie kryzysu zadłużeniowego w Unii Europejskiej. Zastrzegł jednak , że jego pogląd nie oznacza, iż Czechy nie zaangażują się w nową umowę międzyrządową w sprawie nowego paktu fiskalnego na rzecz ochrony euro.
Ostateczną decyzję w sprawie pożyczki dla MFW podejmie cały rząd. Uczyni to jednak dopiero wtedy , gdy będzie dysponował wszystkimi potrzebnymi informacjami oraz znał stanowisko Narodowego Banku Czeskiego (CzNB), z którego rezerw dewizowych pochodzić miałyby środki na pożyczkę.
- W chwili, gdy będą znane wszystkie fakty, rząd podejmie decyzję o pożyczce - zaznaczył czeski premier.