Chiny powinny silniej oprzeć rozwój gospodarki na popycie wewnętrznym – uważają ekonomiści. Tymczasem firmy w tym kraju mają coraz większe kłopoty nawet przy agresywnym marketingu, a czasy, kiedy mogły sprzedać na świecie wszystko, i to bardzo tanio, należą do przeszłości.
– Nadchodzące Boże Narodzenie będzie dla chińskich firm znacznie trudniejsze, niż było to rok temu – mówi „Rz" John Slosar, prezes największej linii lotniczej Hongkongu – Cathay Pacific. – Zagraniczne cargo spadło w październiku i listopadzie po ponad 18 proc. Europejskie firmy zamówiły znacznie mniej towarów niż zazwyczaj o tej porze. Wygląda to tak, jakby ktoś w Europie skasował Boże Narodzenie. I mamy świadomość, że popyt na Starym Kontynencie będzie słaby jeszcze przynajmniej przez kilka miesięcy przyszłego roku – dodaje szef Cathaya. Wczoraj linia odłożyła na sześć miesięcy odbiór dwóch nowych boeingów 747 przeznaczonych do przewozu cargo.
Efekty kryzysu
Chińskie przedsiębiorstwa coraz bardziej odczuwają gorszą koniunkturę na świecie oraz spadek konkurencyjności eksportu z powodu umacniającego się juana, przez co chińskie towary są na rynkach mniej konkurencyjne, niż te wyprodukowane w Wietnamie oraz Kambodży. Tyle że cierpi przede wszystkim sprzedaż do Europy. W ciągu 11 miesięcy tego roku eksport do Unii Europejskiej wzrósł o niespełna 5 proc., podczas gdy w podobnym okresie 2010 r. – o 22,3 proc. Okazało się też, że w listopadzie sprzedaż sztandarowego produktu eksportowego – zabawek – nie tylko już nie rośnie, ale wręcz spada. Według danych China Customs – naczelnego urzędu ceł – eksport zabawek w listopadzie 2011 r. był o 2 proc. mniejszy niż rok wcześniej (wyniósł 913 mln dolarów). Kiepsko sprzedawały się w tym roku także ozdoby choinkowe. Ucierpieli też producenci oświetlenia. Wiele miast całkowicie zrezygnowało ze świątecznych dekoracji, a jeśli już na nie się decydują, to raczej inwestują w oświetlenie energooszczędne, w czym Chińczycy jeszcze nie zdążyli się wyspecjalizować. Liao Maofang, właściciel firmy Haocai Crafts z Guandongu, przyznaje, że w tym roku zdołał zakontraktować sprzedaż lampek choinkowych za 1,6 mln dol. To zaledwie jedna trzecia tego, co jeszcze rok temu i w kryzysowym 2009 r.
Rząd wpływa na rynek
Ekonomiści są jednak zdania, że obecne kłopoty eksporterów dobrze zrobią chińskiej gospodarce. Nie jest wykluczone, że przyszły rok, z wciąż odczuwalnym kryzysem w Europie, spowoduje przeorientowanie chińskiej gospodarki, a firmy w tym kraju zaczną produkować towary wyższej jakości niż dotąd i intensywniej poszukają rynku zbytu we własnym kraju.
Władze w Pekinie uznały, że w tej sytuacji nie walka z inflacją i dyscyplina fiskalna, ale wzrost gospodarczy jest najważniejszy. Chiński bank centralny zdecydował o obniżeniu wymaganych rezerw bankowych o 55 mld dolarów. Zdaniem Stephena Greena, azjatyckiego szefa działu analiz Standard Chartered Bank, w przyszłym roku Bank of China jeszcze kilkakrotnie decyduje się na podobne posunięcie. Nie ukrywa on jednak, że to ogromna zmiana w polityce gospodarczej Chin. Potem – zdaniem analityków – ma dojść do obniżenia stóp procentowych. Pomaga w tym spadająca inflacja, która w ostatnich trzech miesiącach zmniejszyła się z 6,5 proc. do 4,2 proc. Inflacja była wysoka głównie z powodu rosnących cen żywności.