Za nami pierwszy w tym roku tzw. długi weekend, dzięki przypadającemu w piątek świętu Trzech Króli. Według ekonomistów każdy wolny dzień w roku zmniejsza PKB Polski o ok. 0,3 pkt proc., czyli kosztuje ok. 4,7 mld zł. Dziewięć na trzynaście świątecznych dni przypadnie w tym roku w dzień roboczy, a to oznacza zmniejszenie PKB o ponad 42 mld zł. Ale ekonomiści zwracają uwagę, że w efekcie przedłużonych weekendów spowalnia wprawdzie produkcja, ale zyskują handel i usługi.
– Kumulacje dni wolnych są atrakcyjne dla usług i branż związanych z turystyką. Także dla handlu. Szacuję więc, że ostateczny efekt długiego świętowania i odpoczywania w tym roku dla gospodarki będzie tylko w niewielkim stopniu ujemy – mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku. Zwraca uwagę, że wycofano się z przepisu, że jeśli święto przypadało w sobotę lub w niedzielę, można było je zrekompensować kolejnym dniem wolnym. – Takie rozwiązanie rzeczywiście oznaczało wymierne straty dla gospodarki – przyznaje Wojciechowski.
W tym roku mamy aż sześć długich weekendów. W przypadku maja i grudnia wystarczą dwa dni urlopu, by odpoczywać przez cały tydzień. Większość z nas ma też 26-dniowy urlop. Łącznie z dniami świątecznymi i weekendami czeka nas 114 dni wolnych od pracy. To o jeden dzień więcej niż w 2011 r. Jednak liczba dni pracujących pozostanie taka sama jak w mijającym roku, ponieważ mamy rok przestępny i luty będzie miał 29, a nie 28 dni.
Pracodawcy uważają jednak, że 13 ustawowych dni wolnych to dużo. Przypominają, że średnia europejska to dziesięć dni. A każdy urzędowy dzień wolny zmniejsza nasze zaangażowanie w pracę.
– W tym roku łatwiej jest wziąć jeden, dwa dni urlopu, by móc wydłużyć odpoczynek. Taka sytuacja nie będzie problemem dla dużych firm produkcyjnych, może być kłopotliwa dla małych, podwykonawców, którzy będą musieli dostosować się do planów dużych firm – tłumaczy Jacek Adamski, ekspert PKPP Lewiatan.