Prawie jedna czwarta spośród 557 europejskich firm ankietowanych przez unijną izbę handlową w Chinach oraz Roland Berger Strategy Consultants rozważa możliwość przeniesienia inwestycji do innych państw.
Powodem są rosnące koszty działalności i pogarszające się regulacje. Brane pod uwagę są m.in. takie kierunki jak Azja Południowo-Wschodnia i Ameryka Południowa. W okresie pierwszych czterech miesięcy tego roku bezpośrednie inwestycje firm z Unii Europejskiej w Chinach zmniejszyły się o 27,9 proc.
To kolejne wyzwanie dla chińskich przywódców, których dotąd głównym zmartwieniem było stymulowanie wzrostu gospodarczego. Koniunkturze w tej drugiej gospodarce świata coraz bardziej szkodzi kryzys w strefie euro. – Spowolnienie w Chinach będzie miało konsekwencje dla całego świata – ostrzega Eswar Prasad z Brookings Institution, były szef chińskiego departamentu w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, którego zdaniem wielkim ryzykiem dla światowej gospodarki jest właśnie Europa.
W tym roku, według analityków ankietowanych przez Bloomberg News, PKB Chin powinien zwiększyć się o 8,2 proc., czyli najwolniej od 13 lat. Art. Woo, analityk agencji Fitch Ratings jest jednak dobrej myśli. Jego zdaniem chiński rząd ma „ogromne" możliwości stymulowania wzrostu gospodarki i przeciwdziałania spowolnieniu. Jednak jego prognoza wzrostu PKB w tym roku jest ostrożna. Ma być „około 8 proc.".