Polska zainicjowała wspólne stanowisko 15 państw na rzecz zapisania w schemacie negocjacyjnym wagi unijnego budżetu dla wzrostu gospodarczego. Wspieranie wzrostu to ostatnio najmodniejsze hasło w UE. Polska ma nadzieję, że wykorzysta jego popularność w przekonywaniu państw płatników do sensowności zasilania wspólnego budżetu. – To będzie najważniejsze zadanie. Chcemy pokazać, że jeśli mamy wspierać inwestycje, to w pierwszym rzędzie do wykorzystania jest unijny budżet – argumentuje w rozmowie z „Rz" Piotr Serafin, sekretarz stanu ds. europejskich.
Europejskie podziały
Z przebiegu wczorajszej dyskusji widać było, że taki argument może na razie liczyć na poparcie przede wszystkim beneficjentów unijnego budżetu. Pod wspólnym listem podpisały się: Polska, Bułgaria, Czechy, Estonia, Grecja, Hiszpania, Węgry, Chorwacja (wejdzie do UE 1 stycznia 2013 roku), Litwa, Łotwa, Malta, Portugalia, Rumunia, Słowacja i Słowenia. Główne założenie listu – o wpływie polityki spójności na wzrost gospodarczy – poparł także minister niemiecki. A to kluczowy w negocjacjach kraj, bo płaci najwięcej do unijnej kasy. – Polityka spójności służy wzrostowi gospodarczemu. Widzimy tego pozytywne przykłady w Polsce i krajach bałtyckich – powiedział Michael Link, niemiecki wiceminister spraw zagranicznych. Dla Berlina kluczowa jest jednak jakość wydatków, dlatego mocno naciskają na tzw. warunkowość makroekonomiczną. Przewiduje ona możliwość odebrania części funduszy krajom, które nie wypełniają unijnych standardów fiskalnych. Teraz taka możliwość istnieje tylko w przypadku Funduszu Spójności. W projekcie Komisji Europejskiej, w tej części popieranym przez Niemcy, mowa jest też o możliwości zawieszania wypłat z funduszy strukturalnych. Polska na razie nie odrzuca tego pomysłu. – Jesteśmy otwarci na dyskusje o jakości wydatków. Oczekujemy, że w zamian płatnicy netto będą otwarci na dyskusje o wielkości budżetu – powiedział Serafin. Wczoraj za zmniejszeniem unijnego budżetu twardo wypowiedziały się m.in. Wielka Brytania, Austria i Holandia.
Składki do unijnego budżetu zależą dziś w największym stopniu od dochodu narodowego brutto. Komisja Europejska zaproponowała częściową zmianę tej zasady poprzez wprowadzenie podatku od transakcji finansowych. Wpływy miałyby być przekazywane bezpośrednio do wspólnego budżetu. Wczorajsza dyskusja pokazała, że dla takiej propozycji nie ma jednomyślności. Przeciw są niektórzy płatnicy netto (np. Wielka Brytania, Holandia), ale też niektórzy beneficjenci (np. Węgry i Czechy).