Korespondencja z Brukseli
Rentowność hiszpańskich obligacji 10-letnich przekroczyła ostatnio 7 procent. Tyle odsetek musi zapłacić rząd w Madrycie inwestorom, którzy są teraz gotowi kupować jego obligacje.
To poziom symboliczny, bowiem wcześniej jego przełamanie na dłuższy czas zmuszało inne kraje strefy euro do poproszenia o pomoc finansową. Stąd przekonanie, że Hiszpania dołączy do Grecji, Irlandii i Portugalii i będzie musiała poddać się dyktatowi reform tzw. trojki, czyli MFW, Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego. W zamian za gwarancję finansowania.
Jednak Niemcy, przynajmniej oficjalnie, nie widzą takiej konieczności. – Potrzeby finansowe Hiszpanii w krótkim terminie nie są aż takie duże. Wysokie stopy procentowe są bolesne i tworzą wiele niepewności, ale to nie jest koniec świata, jeśli trzeba zapłacić kilka procent więcej na kilku aukcjach – powiedział niemiecki minister finansów Wolfgang Schauble w wywiadzie dla niedzielnej gazety „Welt am Sonntag".
Zbył też pogłoski, jakoby na ratunek Hiszpanii miał wkrótce pospieszyć EFSF – fundusz ratunkowy strefy euro – poprzez wykup na rynku wtórnym jej obligacji. Taki typ pomocy nie był jeszcze nigdy stosowany, ale teoretycznie jest możliwy. Co więcej na ostatnim szczycie UE 29 czerwca przywódcy strefy euro podkreślili, ze EFSF w razie potrzeby będzie interweniował na rynku w ten sposób.