Jak jednym zdaniem określić to, co dzieje się teraz w Europie?
Fritz Mostböck: Kurz opadnie. Wkrótce. Od 2008 r. mamy globalny kryzys zadłużenia, ponieważ kryzys finansowy zapoczątkowany w Stanach Zjednoczonych w segmencie kredytów subprime, zaparkował teraz w postaci zadłużenia rządów poszczególnych państw. W kilku krajach doszło do nacjonalizacji banków i ubezpieczycieli. Skutek jest taki, że dług publiczny znacznie wzrósł. To nigdy nie był problem samej Grecji. Ten kraj zawsze miał wysoki dług, tylko tam statystyki nie były prawdziwe. A teraz, w czasach globalnego zadłużenia, te kraje, które mają wysokie deficyty finansów publicznych, są mocniej dotknięte kryzysem.
Dlaczego mówi pan o globalnym zadłużeniu?
To nie jest problem tylko kilku gospodarek? Jeśli spojrzeć na średnią w strefie euro jeśli chodzi o dług publiczny w relacji do PKB, widać, że nie tylko Portugalia, Grecja i Włochy są powyżej linii. Też Wielka Brytania, i – poza Europą Japonia i Stany Zjednoczone – to kraje, których dług znacznie przekracza średnią europejską. Japonia ma wysokie zadłużenie od dzisięcioleci, ale jest w o tyle komfortowej sytuacji, że 95 proc. jej długu jest w rękach Japończyków – prywatnych inwestorów, ubezpieczycieli, banków. Stany Zjednoczone mają ogromy problem – całkowity dług to 109 proc. PKB, podczas gdy średnia w eurolandzie to 83 proc. PKB. Ale strefa euro to 17 różnych krajów, z 17 różnymi rentownościami i strukturami długu na rynku obligacji.Nie ma tam wspólnej polityki fiskalnej, dlatego strefa euro jest bardzo podatna na zawirowania w kryzysie. Ponad 75 proc. Greckich aktywów jest w rękach zagranicznych inwestorów, dlatego tamten rynek może być szybko i łatwo zaatakowany z zewnątrz.
Na czym miałaby polegać wspólna polityka fiskalna w eurolandzie?