Musimy dostrzegać niebezpieczeństwo powrotu do drachmy – tłumaczył parlamentarzystom w poniedziałek nad ranem premier Antonis Samaras. Straszenie powrotem do drachmy było ostatecznym argumentem w debacie budżetowej, która zakończyła się głosowaniem pomyślnym dla rządu koalicyjnego. Tym samym przyjęty został nie tylko budżet na przyszły rok, ale i potwierdzone zostały uchwalone zaledwie kilka dni wcześniej drastyczne cięcia.
Ich skutkiem jest dalszy spadek poziomu życia. Protestom nie było więc końca, ale i tak wygrał Antonis Samaras.
Bezlitosny budżet
Grecy zrobili wszystko, czego od nich oczekiwali wierzyciele występujący wspólnie jako tzw. trojka, czyli Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), Europejski Bank Centralny (EBC) oraz UE. Głosowanie nad budżetem odbyło się na kilka godzin przed poniedziałkowym posiedzeniem ministrów finansów eurogrupy.
Samo przyjęcie budżetu zakładającego oszczędności 9,4 mld euro w przyszłym roku umożliwia teoretycznie przekazanie Grecji 31,5 mld euro, czyli uruchomienie kolejnej transzy finansowej z drugiego pakietu ratunkowego w wysokości 130 mld euro przyjętego w marcu tego roku. Sprawa nie jest jednak tak prosta.
– Grecja nie jest w stanie o własnych siłach spłacić swych zobowiązań – tak brzmi kluczowe zdanie z aktualnego raportu trojki na temat stanu greckich finansów. Oznacza to, że tracą aktualność wszystkie dotychczasowe ustalenia dotyczące planu ratowania Grecji zakładające zmniejszenie do 120 proc. PKB poziom zadłużenia kraju. Zgodnie z uchwalonym budżetem w przyszłym roku zadłużenie Grecji wyniesie 189,1 proc., a więc 13 punktów procentowych więcej niż obecnie. Wprawdzie w przyszłym roku po raz pierwszy od czasów kryzysu pierwotna nadwyżka budżetowa, czyli przewaga dochodów państwa nad jego wydatkami, sięgnąć powinna 748 mln euro, ale będzie to wynik wyłącznie cięć budżetowych, a nie oznaka poprawy kondycji greckiej gospodarki. Wręcz przeciwnie, spadek PKB ocenia się na 5,2 proc., co jest jednak pewnym postępem w porównaniu z tegorocznym regresem 6,6 proc.