Dalsze psucie pakietu klimatycznego

Zaostrzanie polityki klimatycznej tylko przedłuży kryzys w Unii Europejskiej – przekonuje eurodeputowany PiS.

Publikacja: 21.12.2012 01:31

Dalsze psucie pakietu klimatycznego

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Red

W 2008 roku z trudem uzyskano kompromis w sprawie pakietu klimatycznego. 20-procentowy cel redukcji CO2 do roku 2020 był piekielnie trudny do zaakceptowania dla wielu branż i wielu krajów. Wyłączenia spod tego systemu w postaci darmowych pozwoleń dla energetyki w krajach Europy Środkowej, w tym Polski, były filarem tego kompromisu. Koszty adaptacji do tego systemu i tak pozostają ogromne nie tylko dla energetyki, ale także dla wszystkich branż energochłonnych wciąż w Polsce obecnych – papiernictwa, hut szkła, stali, cementowni czy chemii.

Mimo tak ciężkiego kompromisu, który uderzył nieproporcjonalnie mocno w przemysł Europy Środkowej, Unia Europejska od tego czasu nie ustaje w wysiłkach, by kompromis ten podważyć wszelkimi możliwymi środkami – naciskiem politycznym i pozbawioną demokratycznej kontroli regulacją.

Pierwsze zaostrzenie reguł gry

W 2011 roku Komisja Europejska przyjęła zasady liczenia dopuszczalnej emisyjności przemysłu, odnosząc się do emisji związanych ze spalaniem gazu oraz 10 proc. najlepszych technologii w danej branży. Cóż z tego, że nowe inwestycje w Polsce często spełniały ten drugi warunek (np. International Paper w Kwidzynie), skoro cała energia elektryczna w Polsce pochodzi z węgla? Koszty tzw. benchmarkingu gazowego kolejny raz spadły nieproporcjonalnie mocno na przemysł w Europie Środkowej.

Jednostronną polityką klimatyczną Unia Europejska utrudnia wszystkim państwom członkowskim wychodzenie z kryzysu

Polityka klimatyczna UE tym samym została zaostrzona wobec naszego regionu bez pytania nas o zdanie. Akty delegowane, za pomocą których wprowadzono zmianę, nie są bowiem poddawane procedurze legislacyjnej, w której biorą udział państwa członkowskie, na normalnych zasadach. Parlamenty narodowe nie są pytane o zdanie, a rola Parlamentu Europejskiego jest sprowadzona do prostego pytania o przyjęcie bądź odrzucenie całości – take it or leave it.

Przez wszystkie te lata Unia Europejska starała się zaostrzyć cel redukcyjny do 30 proc. Chociażby przy okazji kolejnych konferencji klimatycznych. Postulat ten powraca przy okazji wszystkich dokumentów strategicznych, takich jak Energy Roadmap 2050. Oczywiście z pominięciem podstawowego warunku, jaki zapisaliśmy na początku drogi – porozumienia globalnego w tej sprawie.

Kolejne kopnięcie w stolik

Dziś Komisja Europejska stawia nas pod ścianą po raz kolejny. Tym razem chodzi o wstrzymanie aukcji 900 mln uprawnień do emisji CO2, co stanowi ok. 6 proc. całości dostępnych uprawnień na rynku. W połowie tego roku, kiedy pomysł pojawił się po raz pierwszy, wielu z nas podkreślało w interpelacjach, że ręczne sterowanie rynkiem uprawnień jest sprzeczne z dyrektywami o ETS. Komisja Europejska, uznając ryzyko procesów przed Trybunałem Sprawiedliwości, przedstawiła zatem dwie propozycje – wstrzymania aukcji uprawnień z lat 2013–2015 oraz... przyznania sobie trwałego prawa do interwencji na rynku uprawnień w celu „prawidłowego funkcjonowania rynku".

Oczywiście biurokratyczni bonzowie z Dyrekcji Generalnej ds. Klimatu wiedzą lepiej, jak rynek powinien „prawidłowo" działać.

W opinii chętnie słuchanych w Brukseli zwolenników zaostrzania polityki klimatycznej „prawidłowe działanie rynku" oznacza, że cena tony emisji powinna wzrosnąć do 100, a nawet 150 euro za tonę CO2 (dziś to 7 euro/t CO2).

Z takim postulatem wystąpił ostatnio Yvo de Boer, były sekretarz generalny UNFCCC, ramowej konwencji ONZ o przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym: „Bardzo szybko potrzebujemy ceny 150 euro za tonę CO2, ponieważ to jest ten poziom ceny, który wyśle sygnał cenowy, jakiego dziś potrzebujemy" (EurActiv, 3 grudnia br.).

Rachunek płaci Warszawa

Dzisiejsza propozycja KE oznacza, że branże pokryte systemem ETS będą zmuszone do redukcji na poziomie 27 proc., a licząc od linii bazowej protokołu z Kyoto, nawet 33 proc. Mimo że w ramach Kyoto zobowiązaliśmy się do jedynie 8-proc. redukcji. Oznacza to również odpływ około 1 miliarda euro z polskiego budżetu w latach 2013–2020.

Obie propozycje wymagają bezwarunkowego sprzeciwu polskiego rządu oraz jednoznacznej postawy polskich posłów do Parlamentu Europejskiego, który rozpoczął nad nimi bardzo pospieszne prace. Jest to jeden z najważniejszych problemów, z jakimi spotykają się polski przemysł i nasza gospodarka. Polityka klimatyczna UE zdecyduje nie tylko o istnieniu energochłonnej produkcji w Polsce. Jej zaostrzanie jest nie tylko aktem skrajnej nielojalności wobec kompromisu z 2008 roku. To w tym obszarze polityki UE decyduje się nasza szansa na pokonanie kryzysu i uniknięcie recesji o trudnych do określenia konsekwencjach.

Historia dotychczasowego zaostrzania polityki klimatycznej „tylnymi drzwiami" pokazuje, że na tym się nie skończy. Lobby wiatrowe i środowiskowe już dziś powtarza, że skala proponowanego zawieszenia sprzedaży pozwoleń jest niewystarczająca, a jedynym akceptowalnym rozwiązaniem jest trwałe usunięcie tych pozwoleń z rynku.

Oczywiście tylko przypadkiem Komisja Europejska z rocznym wyprzedzeniem względem postanowień dyrektyw publikuje raport o stanie europejskiego rynku emisji, proponując... trwałe usunięcie tych pozwoleń na emisje, których sprzedaż mamy dziś „zaledwie" wstrzymać.

„Jeśli będzie konsensus lub quasi-konsensus (sic!), że mamy przyspieszyć, wtedy możemy skorzystać z rozwiązania, jakim jest trwałe anulowanie tych pozwoleń. Przedstawiamy to jako coś, co wciąż można zrobić w ciągu nadchodzących 20–24 miesięcy" – wyjaśnia w EurActiv Jos Delbeke z DG Clima Komisji Europejskiej.

Zwolennicy zaostrzania polityki klimatycznej zapomnieli chyba debatę, jaka toczyła się w 2008 roku. Sami wtedy argumentowali, że system ETS jest lepszy od np. podatku węglowego, ponieważ jest elastyczny i efektywny kosztowo. System handlu emisjami miał zapewnić elastyczną cenę emisji, tak aby była ona dostosowana do warunków gospodarczych.

Dzisiejsza relatywnie niska cena jest właśnie takim rezultatem. Produkcja przemysłowa w Europie słabnie, podaż na pozwolenia spada, więc rynek zmniejsza obciążenia dla i tak umęczonego przemysłu. Trudno o bardziej pożądane działanie rynku uprawnień emisjami. Jak się jednak okazuje, dla KE ważniejszy niż sama redukcja emisji jest oczekiwany poziom cen emisji. Wbrew dyrektywie ETS, którą sama zaproponowała.

Przyjęcie propozycji KE oznacza, że system relatywnie (to w sumie sztuczne dobra, które zaspokajają sztuczne potrzeby) rynkowego handlu emisjami, zastępujemy ręcznym sterowaniem przez niekontrolowanych biurokratów, którzy sami ocenią, kiedy zachodzą „nadzwyczajne okoliczności", jak piszą w projekcie, pozwalające na polityczną manipulację podażą. Sami też zapewne ustalą, jaki poziom cen pozwoleń jest „prawidłowy" oraz kiedy zaistnieje „quasi-konsensus" pozwalający na niczym nieskrępowaną działalność regulacyjną.

Kolejny raz koszty zaostrzania polityki klimatycznej uderzą w większym stopniu w kraje Europy Środkowej, w tym w Polskę. Wciąż dość duża liczba darmowych zezwoleń (671 mln, w tym 404 mln darmowych pozwoleń planowanych w Polsce) powoduje, że wpływy do budżetu u nas spadną, a w krajach zachodnich mogą wyraźnie wzrastać. Taka jest konsekwencja manipulacji ceną, jaką planuje Bruksela.

Kryzys będzie trwał dłużej

Ale nie tylko o nasze lokalne interesy tu chodzi. Choć byłoby dobrze, aby Bruksela nie traktowała nas jak ciało obce w UE, to ślepe zaostrzanie polityki klimatycznej uderza już dziś w przemysł i produkcję w całej Europie.

W kwietniu br. Kurt Bock, prezes BASF, alarmował na łamach „Financial Times", że „każde sztuczne zawyżanie cen energii uderza w naszą konkurencyjność globalną. Podwyższanie celu redukcji do 30 proc. lub redukcja ilości uprawnień do emisji to złamanie porozumienia, jakie zawarliśmy".

W ostatnim globalnym rankingu konkurencyjności przygotowanym przez Delloite mamy twarde potwierdzenie tej tezy. W pierwszej piątce jest tylko jedna gospodarka europejska – Niemcy. W ciągu zbliżających się pięciu lat będzie to jedyna europejska gospodarka w pierwszej piętnastce. Powodem utraty konkurencyjności przez gospodarki europejskie są zasadniczo dwa – wysokie koszty pracy i cena energii. Tylko w pozbawionej surowców Japonii (17,9 c) płaci się za 1 kWh więcej niż w Niemczech (15,7 c). Dla porównania – w USA taki sam 1 kWh kosztuje 6,9 centa.

Jedno dziś jest pewne. Z jednostronną polityką klimatyczną, której nie podziela reszta rozwijającego się świata, Unia Europejska utrudnia wszystkim państwom członkowskim wychodzenie z kryzysu, który może być pokonany tylko przez odzyskanie konkurencyjności i eksport. Sama polityka znoszenia barier celnych nie wystarczy. Trzeba jeszcze mieć coś na sprzedaż. Ostatnią antykryzysową tarczą w Niemczech jest pozaunijny, głównie azjatycki eksport luksusowych samochodów i ciężkich maszyn, których produkcja jest wysokoemisyjna i tym samym duszona przez politykę klimatyczną.

Propozycje Komisji Europejskiej w sprawie zaostrzania polityki klimatycznej robią wrażenie, jakby o wiele ważniejsze niż odzyskanie konkurencyjności UE było trwałe upośledzenie Europy Środkowej na rynku UE. Trudno o bardziej dosadny przykład odmrażania sobie uszu (rąk i stóp także) „na złość mamie".

Autor jest wielkopolskim posłem PiS do Parlamentu Europejskiego, sprawozdawcą konserwatystów w sprawie zmian w polityce klimatycznej

W 2008 roku z trudem uzyskano kompromis w sprawie pakietu klimatycznego. 20-procentowy cel redukcji CO2 do roku 2020 był piekielnie trudny do zaakceptowania dla wielu branż i wielu krajów. Wyłączenia spod tego systemu w postaci darmowych pozwoleń dla energetyki w krajach Europy Środkowej, w tym Polski, były filarem tego kompromisu. Koszty adaptacji do tego systemu i tak pozostają ogromne nie tylko dla energetyki, ale także dla wszystkich branż energochłonnych wciąż w Polsce obecnych – papiernictwa, hut szkła, stali, cementowni czy chemii.

Pozostało 94% artykułu
Finanse
Polacy ciągle bardzo chętnie korzystają z gotówki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Finanse
Najwięksi truciciele Rosji
Finanse
Finansowanie powiązane z ESG to korzyść dla klientów i banków
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Czas na odważne decyzje zwiększające wiarygodność fiskalną
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Finanse
Kreml zapożycza się u Rosjan. W jeden dzień sprzedał obligacje za bilion rubli