Jeszcze nigdy w historii Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie walczył z kryzysem takimi sumami pieniędzy jak w strefie euro. Think tank Bruegel przedstawił wczoraj analizę skuteczności pomocy MFW dla trzech pierwszych ratowanych krajów w strefie euro: Grecji, Irlandii i Portugalii. Poprosiła go o to waszyngtońska instytucja.
– Pieniądze przekazane tym krajom przez MFW sięgały 18 proc. ich produktu krajowego brutto. Z takimi liczbami nie mieliśmy do czynienia nigdy w przeszłości, ani w przypadku kryzysu latynoskiego, ani azjatyckiego – podkreślał Guntram Wolff, szef Bruegla i współautor raportu. A warto zaznaczyć, że mówimy tylko o wkładzie MFW, który sięgał około 1/3 sumy pomocy. Reszta pochodziła od strefy euro i w mniejszej części z unijnego budżetu. Trzy lata od rozpoczęcia pierwszej akcji ratunkowej – dla Grecji – można już wyciągać pierwsze wnioski.
Za późno
Jak twierdzi Andre Sapir, drugi ze współautorów, pomoc za każdym razem przychodziła za późno. – Strefie euro bardzo trudno było przyjąć do wiadomości, że bogaty region posługujący się drugą walutą rezerwową świata, może potrzebować pomocy MFW. Jak Azja, czy Ameryka Łacińska – powiedział Sapir. To częściowo wyjaśnia dlaczego o pomoc proszono tak późno. Wyjątkowa była też formuła jej udzielania. Działał nie sam MFW na wniosek kraju w potrzebie, ale stworzona została cała konstrukcja antykryzysowa, obejmująca ekspertów trzech instytucji (MFW, Komisji Europejskiej oraz EBC), z polityczną rolą eurogrupy, czyli ministrów finansów strefy euro. To jeszcze wydłużało proces podejmowania decyzji. Początkowo, w przypadku Grecji, europejska część pomocy udzielona została na podstawie umowy międzyrządowej. Dla kolejnych krajów stworzono tymczasowy Europejski Fundusz Stabilności Finansowej (EFSF), a teraz jego funkcje przejął już stały Europejski Mechanizm Stabilności (EMS). Strefa euro zaskoczona kryzysem nie miała żadnego porządku prawno-instytucjonalnego, który pozwoliłby na walkę z nim. Teraz, gdy wiadomo już, że może się przydarzyć, strefa euro ma mechanizmy i wiedzę, jak sobie z tym radzić. Zdaniem ekspertów z Bruegla warto jednak pójść krok dalej.
– Rekomendujemy stworzenie Europejskiego Funduszu Walutowego – stwierdził Sapir. Według niego udział MFW w początkach kryzysu był niezbędny: miał doświadczenia w ratowaniu krajów przed bankructwem, miał też zaufanie Europejczyków. Woleli widzieć oni w roli policjanta zewnętrzną instytucję, nie uwikłaną w polityczne targi.
Na wzór EBI
EFW miałby wykorzystać zdobytą w Brukseli wiedzę o walce z kryzysem. Byłby odpowiedzią na zarzuty innych krajów w MFW, które widzą zbyt dużą rolę Europejczyków w zarządzaniu tą instytucja i zbyt łagodne traktowanie krajów w kryzysie. Wreszcie byłby instytucją wspólnotową. Zdaniem Andre Sapira obecny fundusz EMS, który ma charakter międzyrządowy, nie może być do końca skuteczny, bo jest tam prawo weta. EFW mógłby zostać stworzony na wzór Europejskiego Banku Inwestycyjnego jako instytucja w pełni wspólnotowa, z przedstawicielami państw i Komisji Europejskiej w swojej radzie zarządzającej i z zasadą głosowania kwalifikowaną większością głosów.