Jeszcze miesiąc temu, zanim demonstrantom z Majdanu udało się obalić prezydenta Wiktora Janukowycza, ankietowani przez agencję Bloomberga ekonomiści przewidywali średnio, że w tym roku ukraińska gospodarka powiększy się o 1,5 proc. po stagnacji w 2013 r. Ci, którzy zrewidowali swoje prognozy w marcu, nie mają już wątpliwości, że Ukrainę czeka recesja.
– Biorąc pod uwagę obecną sytuację, wszelkie prognozy są obarczone wyjątkowo dużą niepewnością. Nie wiadomo, co w najbliższym czasie będzie się działo z wydatkami konsumpcyjnymi i inwestycyjnymi na Ukrainie. Zakładamy jednak, że ukraińska gospodarka skurczy się o 3–7 proc. – mówi „Rz" Andreas Schwabe, ekonomista z austriackiego banku Raiffeisen, który jest obecny na Ukrainie.
– Wiele będzie zależało od tego, jak będą się układały dalsze stosunki gospodarcze Ukrainy z Rosją. Ok. 25 proc. ukraińskiego eksportu trafia bowiem za wschodnią granicę – mówi „Rz" Liza Ermolenko, ekonomistka z firmy analitycznej Capital Economics, która także spodziewa się spadku ukraińskiego PKB o ok. 3 proc.
W tym świetle inwestorzy zachowują się nadzwyczaj spokojnie. Hrywna, choć ostatnio się osłabia, pozostaje silniejsza niż miesiąc temu. Rentowność ukraińskich obligacji dziesięcioletnich (porusza się odwrotnie do ich cen) oscyluje wokół 10,5 proc., niewiele powyżej średniej z ostatnich miesięcy. Wyższą rentowność mają np. obligacje Turcji. – Sytuacja gospodarcza Ukrainy jest trudna, ale jej bankructwo jest mało prawdopodobne. Dopiero latem Kijów czeka konieczność wykupienia części obligacji, a do tego czasu powinien otrzymać zachodnią pomoc finansową – uważa Ermolenko.
—Grzegorz Siemionczyk