Wskaźnik koniunktury w przemyśle PMI spadł w lipcu – po raz czwarty z rzędu – do niepokojącego poziomu 50,3 pkt – wynika z przedstawionych wczoraj danych przez HSBC i Markit Economics. Polskiemu PMI niewiele już więc brakuje, by wylądować poniżej 50 punktów, co oznaczałoby spowolnienie aktywności w sektorze. – Przedsiębiorstwa przemysłowe, ograniczając zapasy, szykują się do osłabienia koniunktury – komentuje Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan. Wczorajszy PMI to kolejne gorsze informacje o stanie gospodarki. Wcześniej okazało się, że przedsiębiorstwa zanotowały wolniejszy wzrost sprzedaży, niż spodziewali się eksperci, a Polacy mniej wydają na konsumpcję, niż prognozowano. Także poprawa na rynku pracy nie postępuje już tak szybko jak jeszcze na początku roku.
Dlaczego było lepiej
– Gospodarka łapie oddech po szybkim biegu – komentuje Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku, zwycięzca ostatniego konkurs NBP i „Rz" na najlepszego analityka makroekonomicznego.
Ten szybki bieg to określenie sytuacji w ostatnich miesiącach 2013 r. i w pierwszych miesiącach tego roku. Wówczas tempo wzrostu gospodarczego zaczęło gwałtownie przyspieszać, ale głównie przez jednorazowe impulsy. W IV kw. było to okresowe globalne ożywienie, w I kw. tego roku – doskonała pogoda i kończące się ulgi podatkowe na auta z kratką. Ten pierwszy czynnik przyspieszył inwestycje, ten drugi zachęcił firmy do dużych zakupów samochodów.
– Teraz nie ma już czynników, które mogłyby dodatkowo stymulować gospodarkę. Dlatego – tak jak przewidywaliśmy – tempo wzrostu osłabło – podkreśla Tarnawa.
Źle na gospodarkę oddziałuje konflikt na Wschodzie, załamanie się eksportu do Rosji i na Ukrainę, czego skutki najbardziej będą widoczne w III kwartale tego roku.