Indiana Jones jak sprzed lat

Steven Spielberg zrobił film utrzymany w stylu kina przygodowego lat 80., który klimatem idealnie wpisuje się w całą sagę o przygodach słynnego archeologa. Tylko czy "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki" pasuje do naszej współczesności - pisze Barbara Hollender z Cannes

Aktualizacja: 19.05.2008 11:59 Publikacja: 19.05.2008 02:51

Harrison Ford niczego nie musiał udawać, jego bohater - jak i on - postarzał się o 20 lat

Harrison Ford niczego nie musiał udawać, jego bohater - jak i on - postarzał się o 20 lat

Foto: EAST NEWS

Na Croisette kompletne szaleństwo. Nawet wśród krytyków. Trzy kwadranse przed rozpoczęciem pokazu prasowego nowych przygód Indiany Jonesa w wielkiej sali Grand Theatre Lumiere nie było już wolnych miejsc. Po wygaszeniu świateł w przejściach między rzędami krzesłami krążyli ochroniarze w garniturach, którzy pilnowali, by nikt nie filmował i nie robił zdjęć.

Produkcja "Indiany Jonesa i Królestwa Kryształowej Czaszki" była chroniona jak największy skarb Hollywoodu i owiana aurą tajemnicy. W kontraktach ekipy znalazł się punkt o zakazie rozmów z prasą i nawet aktorom kurierzy przywozili scenariusz tylko na kilka godzin, po czym zabierali go z powrotem do sejfu w wytwórni.

– Przed końcem zdjęć ktoś się włamał i wykradł 3 tysiące fotosów, które zaczęły pokazywać się w Internecie – przyznał Spielberg. – Ale złodzieja złapano, zdjęcia odzyskaliśmy. O filmie nic nie mówiliśmy aż do dzisiaj.

W Cannes bańka pękła! Już wszystko wiadomo. W pierwszej części filmu dzielny archeolog szukał Arki Przymierza, walcząc jednocześnie z nazistami. W "Świątyni zagłady" twórcy rzucili go do Indii, w "Ostatniej krucjacie" próbował odnaleźć świętego Graala. Akcja tamtych filmów toczyła się w latach 30. XX wieku. Ale od premiery "Świątyni..." upłynęło prawie 20 lat i o tyle właśnie postarzał się bohater cyklu.

Są więc lata 50., szczyt zimnej wojny. Profesor Jones zostaje wyrzucony ze swojego Marshall College i razem z młodym człowiekiem, który okazuje się... jego synem, postanawia odszukać w Peru legendarną kryształową czaszkę. Po piętach mu drepczą Sowieci, którzy dzięki mocy peruwiańskiego skarbu chcą zawładnąć światem, ale Jones stawia im czoła z samozaparciem godnym Jamesa Bonda z najlepszego okresu.

Oglądając nowego "Indianę" miałam wrażenie, że czas się cofnął. Spielberg sięga po cytaty z poprzednich obrazów. W latach 80. w swojej trylogii doprowadził do doskonałości gatunek kina przygodowego. Teraz posługuje się dokładnie tym samym filmowym językiem.

Spielberg kręcił film niemal z tą samą ekipą, co tamtą trylogię. I nie ukrywa, że Januszowi Kamińskiemu, który zastąpił operatora Douglasa Slocombe'a, kazał oglądać na okrągło trzy pierwsze części, zapomnieć o wszystkim, czego się nauczył, i wrócić do dawnego sposobu operowania kamerą i ustawiania świateł. Realizatorzy byli wierni tradycji do tego stopnia, że na plan wróciły stare, wielkie reflektory, których dziś nikt już nie używa.

Nie miał problemów z dopasowaniem się do konwencji Harrison Ford. Niczego nie musiał udawać, bo jego bohater postarzał się razem z nim o 20 lat. Jest bardziej dojrzały, mądrzejszy, poznał już smak porażki. – Ta rola pozwoliła mi rozbudzić wspomnienia i wrócić do dawnej rodziny. Do Lucasa i Stevena – przyznaje aktor. – Hollywoodzki cyrk rozdzielił nas na długie lata, ale przecież utrzymywaliśmy kontakt.

Seana Connery'ego, ojca Forda, zastąpił Shia LaBeouf. – Steven Spielberg zawsze był dla mnie legendą – mówi. – To nieprawdopodobne szczęście z nim pracować. Mógłbym u niego na planie robić wszystko: przesuwać wózki, parzyć kawę, byle tylko móc go obserwować.

Czy wierność formule z lat 80. wyszła filmowi na dobre? "Piraci z Karaibów" zdają się przekonywać, że dzisiejsze kino przygodowe ma znacznie więcej przymrużenia oka i dystansu do opowiadanych historii. W "Indianie" Spielberg w taki sposób patrzy tylko na Rosjan, a przez zabawną kreację agentki tworzy Cate Blanchett, która na konferencji z uśmiechem rzuciła: – Przepraszam za tę rolę rosyjskie kobiety.

Poza tym wszystko jest przeraźliwie poważne. Ucieczki przez dżunglę, pościgi, wreszcie składanie ofiary z kryształowej czaszki. Chwilami miałam wrażenie, że realizatorzy zapomnieli o nożyczkach.

– Zobaczymy, jak nasz film zostanie przyjęty przez publiczność – mówi producent George Lucas. – Jeśli dobrze, to nie wykluczam, że nakręcimy piątą część "Indiany". I nie będziemy czekać kolejnych 20 lat.

Fanom Indiany Jonesa życzę dobrej zabawy, ale sama czekam na dawno zapowiadanego przez Stevena Spielberga "Lincolna".

Zwiastun "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki"

Rok 1936. Indiana Jones szuka Arki Przymierza. Po piętach depczą mu naziści. Liczą, że po przejęciu skrzyni z tablicami, na których zapisano dziesięcioro przykazań, zapanują nad światem.

Najsłynniejsza scena w filmie powstała przez przypadek. Podczas zdjęć w Tunezji ekipa rozchorowała się na dezynterię.

Harrison Ford nie miał siły na kaskaderskie popisy, a musiał stoczyć walkę z olbrzymim Arabem wymachującym mieczem. Zaproponował, że po prostu wyciągnie rewolwer i zastrzeli delikwenta. I to był strzał w dziesiątkę.

Rok 1935. Indiana Jones przez przypadek wpada na trop świętych kamieni Sankary w Indiach. Za ich pomocą sekta bogini Kali chce zniszczyć inne religie świata. Jones stara się jej przeszkodzić.

W filmie wykorzystano kilka pomysłów i scen, których nie udało się zrealizować w części pierwszej, m.in. Indy ucieka wagonikiem z walącej się kopalni. Jest też dowcipne nawiązanie do walki z Arabem. Tym razem na drodze Indy'ego staje dwóch strażników wiszącego mostu. Jones spokojnie sięga po broń, ale kabura jest pusta...

Rok 1938. Indiana Jones znowu walczy z nazistami – tym razem o świętego Graala. Na dodatek musi także odnaleźć własnego ojca, który zaginął podczas poszukiwań legendarnego kielicha.

To – jak dotąd – najefektowniejsza część cyklu. Najokazalej wypadła scena, w której Indiana na koniu pokonuje niemiecki czołg. To znakomite połączenie akcji i slapstiku. Jednak komediową energię film zawdzięcza przede wszystkim Seanowi Connery'emu, który zagrał Jonesa seniora. Jego słownych utarczek z synem słucha się z przyjemnością.

Na Croisette kompletne szaleństwo. Nawet wśród krytyków. Trzy kwadranse przed rozpoczęciem pokazu prasowego nowych przygód Indiany Jonesa w wielkiej sali Grand Theatre Lumiere nie było już wolnych miejsc. Po wygaszeniu świateł w przejściach między rzędami krzesłami krążyli ochroniarze w garniturach, którzy pilnowali, by nikt nie filmował i nie robił zdjęć.

Produkcja "Indiany Jonesa i Królestwa Kryształowej Czaszki" była chroniona jak największy skarb Hollywoodu i owiana aurą tajemnicy. W kontraktach ekipy znalazł się punkt o zakazie rozmów z prasą i nawet aktorom kurierzy przywozili scenariusz tylko na kilka godzin, po czym zabierali go z powrotem do sejfu w wytwórni.

Pozostało 88% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów