Zaczęło się od Seana Penna, przewodniczącego jury, który zaszokował dziennikarzy stwierdzeniem: „Od swoich kolegów jurorów będę wymagał pustych pęcherzy i pełnych umysłów”. Trzeba przyznać, że powiedziane dobitnie, ale w końcu Penn nie należy do grzecznych chłopców.
— Długo się zastanawiałem, czy przyjąć funkcję przewodniczącego jury — mówił laureat canneńskiej nagrody za rolę w „Jak jej nie kochać”. — To mnie zmusza do pozostania trzeźwym i przytomnym przez bardzo długi okres, i to w sytuacji, gdy wokół jest tyle pokus. Ale w końcu postanowiłem zrobić sobie test „Zobaczmy, jak to wytrzymam”.
Tyle główny juror, który w niedzielę, 25 maja, ogłosi zdobywcę Złotej Palmy. A najgorętszą parą pierwszych dni festiwalu byli oczywiście Angelina Jolie i Brad Pitt. Ona w bardzo zaawansowanej ciąży z bliźniakami, on — nieodstępujący jej ani na chwilę, niekryjący się z czułością. Zamieszkali z dala od zgiełku, na wzgórzach nad Cannes, w domu o powierzchni 5200 mkw., należącym do współzałożyciela Microsoftu Paula Allena. Angelina promowała na festiwalu „Kung Fu Pandę”, w którym użyczyła głosu tygrysicy.
— Lubię pracować w animacjach — powiedziała mi w czasie wywiadu. — To zabawa, odpoczynek, sposobność do popuszczenia wodzy fantazji. Robię to również dla moich dzieci. A „Kung Fu Panda” jest im szczególnie bliska, bo przecież dwoje z nich ma azjatyckie korzenie.
Aktorka bardzo chętnie mówiła o dzieciach, domu, macierzyństwie:— Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę, choć przyznaję, że kiedyś myślałam głównie o adopcji. Teraz mam także dzieci rodzone, biologiczne. Wszystkie są dla mnie jednakowo ważne. Uwielbiam być w domu, z Bradem i z nimi. Nie tęsknię za kamerą. Jest wprawdzie pewien projekt, w którym zdecydowałam się wziąć udział, zresztą kino akcji i przygody, ale myślę, że upłynie jeszcze rok, zanim pojawię się na planie.