„Moja matka miała do mnie stosunek osobny. Uważała, że jestem jej jedynym udanym dzieckiem i cały czas się o mnie bała". Tak zaczyna się autobiografia Kazimierza Kutza „Będzie skandal", która ukazała się rok po śmierci artysty. Pisał ją do ostatnich chwil.
Bez kompleksów
To nie była jego pierwsza książka. Wspaniały reżyser, autor „Nikt nie woła", śląskiego tryptyku, „Śmierci jak kromka chleba" o pacyfikacji strajku w kopalni Wujek publikował mądre, błyskotliwe felietony, w 1999 roku wydał „Klapsy i ścinki", pięć lat później „Portrety godziwe". Wreszcie powieść „Piąta strona świata" poświęconą Śląskowi. Miejscu, gdzie się urodził, skąd uciekał i dokąd zawsze wracał.
Powiedział mi kiedyś w wywiadzie: „To jest moje ograniczenie, moje przekleństwo, moja religia. Uciekłem ze Śląska. Od nędzy, gwałtu, cierpień. Od paranoi: ojciec w powstaniu, a brat, ciężko ranny, w Wehrmachcie. Od brudu i pseudookupacji komunistów. Chciałem być wolnym człowiekiem. Wyjechałem »do Polski«, wykształciłem się, coś osiągnąłem. Ale nie można się wyrzec własnych genów".
O Ślązakach mówił, że są prości, bo nie nauczyli się sku...stwa, cenili uczciwość. I taka jest jego autobiografia. Nie zakłamana, prosta. To opowieść o drodze, jaką przeszedł, ale przede wszystkim o ludziach, jakich spotkał, o filmach poruszających powikłaną historię Śląska czy PRL. Ale także o spektaklach Teatru TV, którego stał się największą gwiazdą w latach 80., dając szanse na kreacje m.in. Januszowi Gajosowi. O przyjaciołach wielkich artystach, m.in. Tadeuszu Konwickim, Marianie Brandysie, Stanisławie Dygacie. O dziesiątkach nietuzinkowych osób, z którymi się zetknął. Może nawet książka jest bardziej o nich niż o nim.