Rozbawiło mnie zdanie, które przeczytałam o Kurylenko w jednym z brytyjskich magazynów. Na pytanie o ulubioną garderobę była modelka odpowiedziała skromnie, że nie lubi zwracać na siebie uwagi strojem. Ze swoim wyglądem zatrzymałaby ruch uliczny nawet, gdyby założyła na siebie worek – skomentował dziennikarz. Racja.
Jako aktorka jest dopiero na początku drogi, ale wszystko wskazuje na to, że nie zabraknie jej uporu, by tą drogą iść dalej. I odnosić sukcesy. Kurylenko mówi, że zahartowała ją bieda i trudne dzieciństwo. Dzięki nim stała się silna, samodzielna i niezależna.
Taka sama jest Camille, dziewczyna Bonda z najnowszej części przygód agenta 007 – „Quantum of Solace”. – Camille ma do wykonania zadanie: chce się zemścić na człowieku, który zabił jej rodziców – opowiada aktorka. – Od „Casino Royale” dziewczyny Bonda zmieniły się: zyskały prawdziwą osobowość. Sądzę, że w historii bondowskiej serii to początek nowej ery.
O tak, Camille jest najprawdziwszą heroiną kina akcji. I nie idzie z Bondem do łóżka! Za to strzela, walczy wręcz, nurkuje w powietrzu i pojedynkuje się na pokładzie rozpędzonej motorówki.
Kurylenko przyznaje, że rozpoczęcie zdjęć do „Quantum of Solace” poprzedziły tygodnie morderczego treningu. Bardzo przydatne okazało się doświadczenie wyniesione z baletu, którego uczyła się jako dziecko jeszcze na Ukrainie. Mimo wszystko nie udało się uniknąć poważnych siniaków, ale aktorka jest dumna z siebie, że sama wykonała większość swoich kaskaderskich scen. Spośród odwiedzonych podczas produkcji krajów najmilej wspomina Chile z jego dzikimi krajobrazami. – Jest tyle piękna w tych smutnych pejzażach – mówi. Ot, słowiańska dusza.