Wrocławski festiwal rozwija się w błyskawicznym tempie. Dzięki gościnnemu miastu i hojnemu sponsorowi Erze nie cierpi na brak funduszy. I to się czuje. W tym roku w programie znalazło się ponad 550 filmów, w tym 250 fabularnych. Pojawiły się nowe przeglądy, np. konkurs filmów o sztuce czy sekcje Trzecie Oko i dokumenty eseje.
Były retrospektywy, dzięki którym polscy kinomani mieli szansę poznać wielkie, a nieznane dotąd u nas postaci światowego kina, jak choćby Tajwańczyka Tsai Ming-lianga, Kanadyjczyka Guya Maddina czy szwedzkiego mistrza Jana Troella. Były wystawy i instalacje.
W ciągu 11 dni festiwal gościł twórców prezentowanych filmów, czołówkę reżyserów węgierskich, przedstawicieli nowej fali kina kanadyjskiego. Pod salami kin Helios i Warszawa tłoczyli się młodzi widzowie, wrocławianie oglądali filmy pod gołym niebem, na rynku, a festiwalowy klub Arsenał rozbrzmiewał do rana gwarem.
W tym roku można było obejrzeć nowe filmy Hanekego, Almodovara czy Wendersa, ale to nie dzieła mistrzów grają we Wrocławiu pierwsze skrzypce. Era Nowe Horyzonty stawia na kino radykalne, dalekie od politycznej poprawności, nowoczesne w formie, niepokojące. I takie właśnie filmy znalazły się w głównym konkursie.
[srodtytul]Zwycięża realizm[/srodtytul]