Jest jednym z tych wielkich mistrzów, którzy wynieśli kino z jarmarku do poziomu wielkiej sztuki. Obok Federica Felliniego, Luchina Viscontiego, Roberta Rosselliniego czy Vittoria De Siki to właśnie Michelangelo Antonioni zapisał się na zawsze w historii kina włoskiego i europejskiego.
W boksie wydanym przez Gutek Film można znaleźć osiem filmów. Dobór jest dość zaskakujący. Kiedy myślimy "Antonioni", najpierw przychodzą nam do głowy: "Przygoda", "Powiększenie", "Zaćmienie", "Zawód: reporter", "Zabriskie Point", "Po tamtej stronie chmur". Z tych tytułów w gutkowym zestawie można znaleźć jedynie "Przygodę". Poza nią są obrazy mniej znane, ale w twórczości Antonioniego znaczące: debiutancka "Kronika pewnej miłości", a także "Dama bez kamelii", "Noc", "Czerwona pustynia", "Krzyk", "Identyfikacja kobiety", "Przyjaciółki".
Antonioni szedł pod prąd. Ostentacyjnie zerwał z włoską neorealistyczną tradycją szukania prawdy wśród biedy. Pokazał na ekranie ludzi z klasy średniej, artystów, inteligentów. Opowiadał o ich zagubieniu i samotności we współczesnym świecie, którego rytm, chyba jako pierwszy, tak dobrze wyczuł.
Niedoszły architekt, bankowiec i krytyk filmowy zaczynał karierę jako asystent Michela Carné, Rosselliniego, De Santisa, Felliniego. Pod koniec lat 40. zaczął kręcić filmy dokumentalne. W 1950 roku, gdy reżyserował swoją pierwszą fabułę – "Kronikę pewnej miłości", opuścił ubogie dzielnice, by opowiedzieć historię bogatego biznesmena, który wynajmuje detektywa mającego śledzić jego żonę. "Kronika" nie wytrzymała dobrze próby czasu, choć pojawia się w niej charakterystyczne dla tego reżysera otwarte zakończenie.
Znacznie wyraźniej widać rodzenie się jego stylu w pochodzącym z 1957 roku "Krzyku" – opowieści o człowieku, który po odejściu ukochanej kobiety stracił sens życia. Ten przesiąknięty rozpaczą film opowiedziany jest zaskakująco nowoczesnym językiem.