Po laurach na festiwalach w Gdyni, Koszalinie, Tarnowskiej Nagrodzie Filmowej i po Złotej Taśmie Fipresci „Zabij to i wyjedź z tego miasta” Mariusza Wilczyńskiego triumfowało w nowej edycji Polskich Nagród Filmowych.

„Świat kina jest wspaniały, bo jest w nim miejsce na takie dziwolągi jak ja” — mówił Wilczyński odbierając statuetkę Orła za najlepszy scenariusz. Niedługo potem wyszedł na scenę by odebrać Orła dla najlepszego filmu roku.

Pracował nad swoją debiutancką, pełnometrażową animacją 14 lat. Powstał obraz niezwykły, refleksja nad odchodzeniem ludzi i dawnego świata, nad wartością życia i wspomnień. Nagrody Polskiej Akademii Sztuki Filmowej dostali też: pośmiertnie mentor i przyjaciel Wilczyńskiego - Tadeusz Nalepa za muzykę oraz Franciszek Kozłowski za dźwięk.

Drugim triumfatorem tego wieczoru okazał się pełnometrażowy debiut Jana Holoubka „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”, zgarniając aż siedem Orłów. Operator, który odkrył w sobie pasję do reżyserowania został uhonorowany dwiema statuetkami – właśnie za reżyserię oraz jako odkrycie roku. Film zdobył też Orły za montaż i charakteryzację, a wreszcie niemal komplet nagród aktorskich – za rolę drugoplanową uhonorowany został Jan Frycz, a za role pierwszoplanowe Agata Kulesza i Piotr Trojan. Oboje podkreślili, że choć nagroda sprawia im wiele satysfakcji woleliby, żeby ten oparty na faktach film o niewinnym człowieku, który przesiedział w więzieniu 18 lat, nigdy nie musiał powstać. Kulesza swoją nagrodę zadedykowała matce Tomasza Komendy, w której postać się wcieliła. Aktorka, jak zażartowała prowadząca galę Grażyna Torbicka, wygrała sama ze sobą, bo miała również nominację za inną główną rolę w „Śniegu już nigdy nie będzie”. Była też nominowana za rolę drugoplanową w „Sali samobójców. Hejterze”. W tej kategorii Orła odebrała Kinga Preiss, która wystąpiła w „Jak najdalej stąd” Piotra Domalewskiego.

Ten ostatni, znakomity tytuł zasługiwał pewnie na więcej wyróżnień, ale największym przegranym tegorocznej edycji był niewątpliwie „Śniegu już nigdy nie będzie” Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta, polski kandydat do Oscara, który już w czasie głosowania na nominacje nie został dostrzeżony w głównych kategoriach.

Za najlepszy dokument członkowie Akademii Filmowej uznali „Wieloryba z Lorino” Macieja Cusce, zaś za najlepeszy film zagraniczny „Nędzników” Ladja Ly. Laur dla serialu przypadł „Królowi” Jana Matuszyńskiego.

Tegoroczna gala odbyła się nie tradycyjnie w Teatrze Polskim, lecz na terenie Toru Służewieckiego. Tam zostały rozstawione stoliki, przy których zasiedli nominowani z osobami towarzyszącymi. Oczywiście z zachowaniem dystansu. Popandemiczna uroczystość różniła się też od poprzednich edycji nastrojem. Nie było żartów i aluzji politycznych. Na chwilę artyści zapomnieli o bolesnej rzeczywistości. Najważniejsze stały się przyjaźń, solidarność, życzliwość. Wszyscy cieszyli się, że znów mogą być razem.
Było też sporo nadziei, że może wychodzimy z koszmarnego czasu. Przewodniczący Polskiej Akademii Filmowej Dariusz Jabłoński, zwracając się do widzów, powiedział: „Dzisiejsze nagrody dedykujemy wam. Bez was polskie kino nie miałoby sensu”.