[b][link=http://www.rp.pl/galeria/9146,1,445505.html]Obejrzyj zdjęcia[/link][/b]
Rodzime thrillery, horrory, melodramaty nigdy nie cieszyły się w Polsce poważaniem. Zapewne dlatego, że w naszej kulturze reżyser zwykle bywał kojarzony z artystą, nie z rzemieślnikiem. Musiał troszczyć się o losy ojczyzny, a nie zajmować zabawianiem gawiedzi.
Jednak w ciągu kilkunastu ostatnich lat ten sposób myślenia się zmienił. Powodzenie komedii romantycznych było sygnałem, że publiczność czeka na kino popularne. Dlatego filmowcy sięgnęli także po inne gatunki. Pojawiły się nowe horrory („Pora mroku” i „Hiena”) oraz love story w historycznym kostiumie („Mała Moskwa” i „Różyczka”).
Teraz nadszedł czas komedii kryminalnych. Debiutant Michał Rogalski nakręcił „Ostatnią akcję”, w której grupa byłych AK-owców daje nauczkę nieuczciwemu biznesmenowi. Patryk Vega zrealizował ordynarne, choć kasowe „Ciacho”.
„Trick” Jana Hryniaka według scenariusza Michała J. Zabłockiego czerpie garściami z tradycji hollywoodzkiego kina sensacyjnego w stylu przygód Danny’ego Oceana oraz filmów Juliusza Machulskiego o kasiarzu Kwinto. Jednak twórców zawiodło wyczucie.