[link=http://www.rp.pl/artykul/9146,473632_Filmy_zmieniaja_sie_razem_ze_mna.html]Czytaj też rozmowę z Jane Campion[/link]
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9146,1,479130.html]Zobacz fotosy z filmu[/link][/wyimek]
To autentyczne postaci – wybitny, choć niedoceniany za życia angielski poeta doby romantyzmu John Keats i Fanny Brawne, córka właścicielki domu, który wynajmował. Ich nieskonsumowany związek trwał niecałe dwa lata, do chwili, gdy ciężko już chory na suchoty John wyjechał w 1820 r. do Włoch, gdzie zmarł pięć miesięcy później.
Ten najlepszy film w karierze Campion jest intensywniejszy od fetowanego “Fortepianu”, ale pozbawiony jego wizualnego – chwilami – efekciarstwa. Niespiesznie tocząca się akcja pozwala w pełni rozwinąć się coraz silniejszym relacjom między Fanny a Johnem, pokazać ewolucje jej osobowości pod wpływem potężnego uczucia i zaprezentować ciekawy drugi i trzeci plan – silną przyjaźń łączącą poetę z Charlesem Brownem, kochającą rodzinę dziewczyny, śmierć młodszego brata Johna z powodu gruźlicy. Jakimś magicznym sposobem widz – ten wystarczająco wrażliwy – wchodzi w film, doświadczając go niezwykle mocno.
To nie mogłoby się udać bez świetnych aktorów – rewelacyjnej Abbie Cornish w roli Fanny, Bena Whishawa jako Johna, a także Paula Schneidera – Charlesa i Antonii Campbell-Hughes – znakomitej w epizodzie służącej Abigail.