Obraz Marcina Wrony jest trzymającym w napięciu thrillerem, a jednocześnie interesującym dramatem psychologicznym. To opowieść o przeszłości, która wraca do człowieka jak bumerang, o odpowiedzialności za własne życie, o miłości i przede wszystkim – o trudnej męskiej przyjaźni. Są tu sceny perełki. Jak choćby ta, w której Michał zawozi do uśpienia swojego chorego na białaczkę i cierpiącego psa. "Podejdź, chcę, żebyś przy tym był" – mówi do przyjaciela. Po czym wtula się w psa, pomaga mu umrzeć. Janek podejdzie blisko, zrozumie, do czego zobowiązuje przyjaźń.
Wrona mnoży brutalne obrazy, a jednocześnie z niezwykłą wrażliwością obserwuje najsubtelniejsze uczucia. Wszystko tu tchnie prawdą. Przeraźliwa scena, w której mafia wykonuje wyrok na starszym małżeństwie. I sekwencja w ogródku urządzonym na dachu apartamentowca, gdy żegnający się z życiem bohater pali papierosa, patrząc na miasto, spełnienie jego młodzieńczych marzeń. Wrona umiejętnie zmienia rytm filmu, nie ma tu punktów słabych. Doskonałe zdjęcia Pawła Flisa, wyraziste kreacje Tomasza Schuchardta i Wojciecha Zielińskiego, dopracowany, jak rzadko w polskim kinie, scenariusz. Każda sytuacja, każdy gest mają znaczenie. Przejmujący film, o którym trudno zapomnieć.
Równie brutalny obraz świata przekazuje Dorota Kędzierzawska, choć robi to inaczej. "Jutro będzie lepiej" jest historią trzech małych chłopców żyjących na dworcu w miasteczku w okręgu kaliningradzkim. Dla nich lepsze życie to ucieczka do Polski. Z trudem pokonują drogę przez zieloną granicę.
W przygranicznej wsi czeka ich jednak deportacja. Bo i co ma zrobić policjant, skoro dzieciaki nie proszą o azyl, tylko naiwnie mówią, że chcą zostać tu, gdzie może im być lepiej. Kędzierzawska pokazuje zderzenie marzeń i rzeczywistości. Tylko tyle. Kamera obserwuje wzajemne relacje dzieci, ich determinację i wiarę, że się uda. Zaprzyjaźnia się z nimi tak, że widza aż boli utrata przez nich złudzeń. A nadzieja? Mała wiejska dziewczynka drepcze mozolnie, żeby zanieść przybyszom kromkę chleba z masłem. Nie zdąży, ale może naprawdę jutro będzie lepiej?
Klimat filmu pomaga budować operator Arthur Reinhart, a trzej mali Rosjanie, jak wszystkie dzieci u tej reżyserki, grają koncertowo.
"Chrzest" i "Jutro będzie lepiej" są obrazami z dwóch biegunów kina. Pierwszy to brutalny realizm, drugi – poetycka przypowieść. Różnymi językami mówią o walce ze światem, z którym nie dajemy sobie rady.