Zawsze kochaliśmy tę technologię, John Lasseter robił w niej swoje krótkie filmy bardzo dawno temu. Nie mogliśmy posłużyć się nią przy pierwszych częściach "Toy Story", bo nie mielibyśmy ich gdzie wyświetlać. Dzisiaj coraz więcej kin jest przygotowanych do takiej projekcji, dlatego 3D staje się coraz popularniejsze. Nie tylko w animacji. Także w filmach aktorskich. Nie ma więc niczego dziwnego w tym, że postanowiliśmy dodać trzeci wymiar "Toy Story" i "Toy Story 2". Zwłaszcza że zyskaliśmy nowe pokolenie widzów: młodsze rodzeństwo tych, którzy zakolegowali się z Chudym, Buzzem i Andym kilkanaście lat temu.
[b]Jaki wpływ rozwój technologii ma na animatorów?[/b]
Oglądając "Toy Story" sprzed 15 lat, dostrzegam, z jak wielu naszych pomysłów i ambicji musieliśmy wtedy zrezygnować. Dzisiaj nie mamy ograniczeń, możemy pokazać to, co jeszcze niedawno było nieosiągalne – mimikę twarzy, bardzo drobny gest. Ale zawsze trzeba pamiętać, że eksperymenty techniczne są środkiem, nie celem. W "Toy Story 3" nie mogliśmy sobie pozwolić na żadne formalne ekscesy czy nowy styl. Świat, który stworzyliśmy na ekranie, jest piękny i bogaty, ale przez cały czas pilnowaliśmy, by ten trzeci obraz pasował do poprzednich części. Ja zresztą nie przeceniałbym roli technologii w kinie.
[b]To znaczy?[/b]
Jesteśmy w Pixarze przekonani, że o powodzeniu filmu decyduje przede wszystkim pasjonująca historia. Bez niej film, nawet najbardziej perfekcyjny i innowatorski technicznie, nie wywoła emocji. Kanwę opowieści z "Toy Story 3" wymyśliliśmy razem z Johnem i Andrew Stantonem, a ostateczny scenariusz napisał Michael Arndt, autor hitowej komedii "Mała miss". zachowanie otwartości.
[b]A nie zaczyna wam brakować pomysłów? Pixar słynął z tego, że nie robił sequeli, a teraz proszę: "Toy Story 3", "Auta 2", "Potwory i spółka 2".[/b]