Nie będzie odgrzewanych kotletów – wszystkie filmy są dla nas świeże, ponieważ w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach nigdy nie były dystrybuowane ani pokazywane w Polsce.
Na początek rozpoczynającego się w piątek norweskiego przeglądu, złożonego z siedmiu obrazów, zobaczymy dwunastominutową impresję Mortena Skalleruda „A Year Along the Abandoned Road”. Muzyka Jana Garbarka towarzyszy w niej – oglądanemu z prędkością 50 tysięcy razy większą niż normalnie – rokowi z „życia” wiejskiej drogi.
Pozostałe filmy to obrazy fabularne będące typową dla skandynawskiego kina mieszanką ciekawych tematów, oryginalnych bohaterów i czarnego humoru. Widzom spodoba się ciepła historia miłosna „Winterland” Hishama Zamana, w której kurdyjski imigrant – świetnie zintegrowany z norweskim otoczeniem – poszukuje żony.
Także o miłości – homoseksualnym uczuciu nastolatka – opowiada „Mężczyzna, który kochał Yngve” Stiana Kristiansena. To najlepszy norweski film 2008 roku, także m.in. w kategorii obrazu dziecięco-młodzieżowego.
Jednak najbardziej reprezentatywny dla tego, co najlepsze w norweskim kinie, jest komediodramat „Spadające niebo” Gunnara Vikene. Bohaterami są tu pacjenci szpitala psychiatrycznego, z których jeden jest pewien, że na głowę spadnie mu meteor, pragnie więc uratować od śmierci siebie i ukochaną z oddziału Juni (zagrała ją Maria Bonnevie, znana nam m.in. z „Księgi Diny”). Ciekawych postaci jest tu bez liku, m.in. psychiatra na granicy załamania nerwowego, niemoralny taksówkarz, zdziecinniała matka, pracownik socjalny i sfrustrowany Birmańczyk.