ukazało się 90 modeli letniej kolekcji nazwanej potem „New look”. Narodził się mistrz mody uwodzicielskiej, a zarazem radykalnej. To była eksplozja kobiecości - sylwetka w kształcie kielicha kwiatu z zaznaczoną talią. W konsternację wprawiały, ale i zachwycały obszerne spódnice, bo w biednym czasie powojennym obowiązywało racjonowanie dóbr i o tkaniny było bardzo trudno. Podobno suknie na pokaz uszyto w znacznej części z materiału na spadochrony. A Dior nie przejmował się, że na jedną spódnicę zużyć trzeba nawet 30 metrów tiulu i przywrócił do łask gorset. Przez kolejnych 10 lat ciągle na nowo odkrywał kobiecą sylwetkę. Bawił się liniami ciała, komponował z nich litery. Rosły zastępy wielbicielek jego kreacji, a niektóre były mu tak wierne, że potrafiły zamówić jeden model w 20. kolorach. Dior był też geniuszem biznesu - jego dom mody rozwijał się w zaskakującym tempie, a projektowane przez niego suknie stanowiły wówczas ponad połowę eksportu francuskiej mody. Wtedy też pojawiły się firmowe perfumy eksponowane w barokowy sposób w butikach.
Tak miała się sprawdzić przepowiednia wróżki, którą Christian Dior (1905-1957) usłyszał, gdy miał 14 lat, oznajmiającej, że rozsławią go kobiety.
Warto dodać, że choć sukces przyszedł z dnia na dzień, to okupiony był wcześniejszymi porażkami i długimi przygotowaniami. Na początku lat 30. XX wieku Dior był właścicielem galerii sztuki, która zbankrutowała. Zarabiał na życie malowaniem gwaszy kapeluszy, a potem dla „Le Figaro” tworzył ilustracje trendów mody. Wiele z tych prac, a także późniejszych projektów kreacji zachowało się w paryskim skarbcu firmy. Autorzy dokumentu „Magiczne szkice Christiana Diora” sfilmowali je jako pierwsi i udostępnili współpracownikom, krawcowym, historykom mody i modelkom Diora. Większość z nich oglądała wtedy po raz pierwszy te szkice, a kamera zarejestrowała całą gamę reakcji – od wzruszeń, poprzez uruchamiające się w tej sytuacji wspomnienia.
Dior narysował wszystkie swoje sukienki, które wyglądają jakby zostały uchwycone w ruchu. Szkicował gdzie popadło, na kartkach różnego formatu – mawiał o tych rysunkach „hieroglify”, choć są tak precyzyjne, że do dziś zachwycają specjalistów. Wystarczało mu kilka dynamicznych kresek, by przekazać mnóstwo informacji, ale chociaż rysunek powstawał w kilka sekund - wykonanie kreacji zajmowało setki godzin. Dior pracował niemal bez przerwy, mimo, że wiele godzin spędzał w swoich rezydencjach z dala od pośpiesznego życia Paryża. Mawiał o sobie: „normandzki wieśniak z brzuszkiem”, ale nie dodawał – pracoholik. Stawiał sobie jednak coraz większe wymagania, a że zaczął od sukcesu to i coraz większą czuł presję. No i był coraz bardziej wyczerpany. Kiedy zmarł przedwcześnie w październiku 1957 roku na atak serca, jego krawcowe obszyły czarny całun konwaliami – zobaczą go i widzowie dokumentu.
Nie tylko dla miłośników mody.