ukazało się 90 modeli letniej kolekcji nazwanej potem „New look”. Narodził się mistrz mody uwodzicielskiej, a zarazem radykalnej. To była eksplozja kobiecości - sylwetka w kształcie kielicha kwiatu z zaznaczoną talią. W konsternację wprawiały, ale i zachwycały obszerne spódnice, bo w biednym czasie powojennym obowiązywało racjonowanie dóbr i o tkaniny było bardzo trudno. Podobno suknie na pokaz uszyto w znacznej części z materiału na spadochrony. A Dior nie przejmował się, że na jedną spódnicę zużyć trzeba nawet 30 metrów tiulu i przywrócił do łask gorset. Przez kolejnych 10 lat ciągle na nowo odkrywał kobiecą sylwetkę. Bawił się liniami ciała, komponował z nich litery. Rosły zastępy wielbicielek jego kreacji, a niektóre były mu tak wierne, że potrafiły zamówić jeden model w 20. kolorach. Dior był też geniuszem biznesu - jego dom mody rozwijał się w zaskakującym tempie, a projektowane przez niego suknie stanowiły wówczas ponad połowę eksportu francuskiej mody. Wtedy też pojawiły się firmowe perfumy eksponowane w barokowy sposób w butikach.