96 procent polskich związków jest zalegalizowanych, a tym niesformalizowanym nie przysługują w Polsce żadne prawa ani przywileje. Dlatego też film Cholodenko będzie niewątpliwie dla wielu widzów szokujący.
Na ekranie oglądamy poślubioną parę lesbijek – lekarkę Nic (nominowana do Oscara i nagrodzona Złotym Globem Annette Bening) utrzymującą dom i niepracującą Jules (Moore). Żyją razem, zgodnie i szczęśliwie wychowując dwoje nastoletnich dzieci, syna Lasera i córkę Joni.
Młodzi dorastając, są coraz bardziej ciekawi ojca, którego nie poznali. Dawcą spermy okazuje się sympatyczny Paul (nominowany do Oscara Mark Ruffalo), właściciel kafejki z organicznym menu. Ale jego pojawienie się burzy rodzinne status quo. Dzieci na tym zyskują, ale częste kontakty Paula z Jules wprowadzają w sferę jej seksualności ferment. Zdradza Nic z ojcem swoich dzieci – cóż za paradoks! – tym samym potężnie ją raniąc.
Oryginalny tytuł filmu „Wszystko w porządku" to „The Kids Are All Right" i rzeczywiście, tylko one wychodzą z przygody z nowym-starym ojcem bez szwanku. Jules ma świadomość popełnionej zdrady, Nic nigdy nie będzie mogła o niej zapomnieć, a Paul odchodzi z kwitkiem, kiedy jest już niepotrzebny.
Obraz Cholodenko otrzymał Złoty Glob dla najlepszej komedii roku. Właściwie jednak – przy głębszej refleksji – więcej tu dramatu niż komedii. Zabawne momenty łagodzą jednak smutek, jakim chwilami powiewa z ekranu. „Wszystko w porządku" to film o małżeństwie jako takim, ze wszystkimi ograniczeniami i wymaganiami, kompromisami i sekretami, jakie niesie. Szybko przestajemy zauważać, że Nic i Jules są homoseksualne. W tym sensie Cholodenko udało się nakręcić film uniwersalny na temat uczuć, odpowiedzialności i zobowiązań.