Klimat, wypisz wymaluj, z Tarkowskiego albo Szulkina, tylko dialogi raczej jak z „Rejsu"... Czyżby jakaś zapomniana filmowa awangarda z czasów późnego Gomułki? Otóż nie. To tylko jedna z setek czy może tysięcy miniatur produkowanych parę dekad temu przez łódzką Wytwórnię Filmów Oświatowych, które od niedawna selekcjonuje i publikuje w formie DVD wydawnictwo Grube Ryby. Po wydanym na początku roku odcinku „Czarna Wołga i nie tylko... czyli czym straszono obywateli w PRL-u" przyszła pora na część drugą, czyli „Zmory PRL-u, czyli czym nas straszono...".
Ogląda się to wszystko z rozdziawionymi przez niedowierzanie ustami i pewnie z wyjątkowo głupią miną, a w końcu wywijając fikołki ze śmiechu. No bo jak tu inaczej zareagować, kiedy przez kilkanaście minut patrzymy np. na górników, a poważny głos lektora tłumaczy nam, że: „Aktywiści BHP są wśród nas! Przestrzegając zasad pracy i ty możesz zostać aktywistą BHP"? Albo kiedy z ekranu zerka na nas oddział dzielnych strażaków w maskach gazowych, gaszących sikawkami zniszczenia dokonane przez bombę atomową, a z głośnika dobiega patetyczny bas: „Terenowa Obrona Przeciwlotnicza zaszczytnym obowiązkiem obywatelskim!"? Jest jeszcze coś o wszawicy, zgubnych skutkach spożywania alkoholu, jest wreszcie filmowy esej o trudach pracy komornika – nakręcony, nawiasem mówiąc, z artystycznym sznytem – i wiemy już na pewno, że znajdujemy się w samym środku nieprawdopodobnych wręcz absurdów PRL.
I aż wierzyć się nie chce, że ktoś kiedyś traktował te wszystkie propagandowe monstra na serio. A jednak. Tworzono je przecież nie dla rozrywki, ale po to, by wychować Homo sovieticusa – zmilitaryzowanego, zdyscyplinowanego, bezmyślnego i posłusznego idiotę, który z entuzjazmem wykona pracę na odcinku wyznaczonym mu przez partię. Dziś widać, że największymi idiotami byli jednak ówcześni spece od propagandy, co ma przynajmniej ten plus, że jak komuś skończy się już zapas filmów Barei, może uzupełnić go „Zmorami PRL-u...".