Przedwczesna śmierć Whitney Houston w lutym wstrząsnęła światem rozrywki. Jedna z najznakomitszych piosenkarek XX w. utonęła w hotelowej wannie w Los Angeles, w przededniu gali wręczania nagród Grammy.  Wypadek był skutkiem uzależnienia gwiazdy od narkotyków. Wszyscy wiedzieli o tym od dawna. Już w 1999 r. Whitney podczas jedynego w Polsce koncertu w Operze Leśnej, otulona w szal i futro, śpiewała bez blasku. Wydawała się myśleć o czymś innym.

Nie był to chwilowy kryzys. Nałóg, dzielony z toksycznym mężem Bobbym Brownem (a w ostatnich miesiącach życia podobno także z córką, 18-letnią Bobbi Cristiną...), niszczył jej życie i karierę. Wszyscy pamiętali ją wciąż z czasów efektownego debiutu w połowie lat 80., z hitów w rodzaju „Where Do Broken Hearts Go", „I Wanna Dance with Somebody (Who Loves Me)" czy z filmu „Bodyguard" z 1992 r. Tymczasem potem było już tylko gorzej. Mimo rozwodu z Bobbym i kilku odwyków. Choć Whitney potrafiła wydawać dziennie na narkotyki kilka tysięcy dolarów i była strzępem człowieka, rozpaczliwie próbowała jeszcze coś zmienić.

Oto właśnie wyszedł album z soundtrackiem filmu Salima Akila „Sparkle", będącego remakiem musicalu „Błysk" z 1976 r. To zekranizowane dzieje drogi do sławy trzech ciemnoskórych sióstr, które stają się gwiazdami muzyki soul, łamiąc bariery rasowe w USA. Luźnym wzorem scenariusza była tu kariera żeńskiej grupy The Supremes, wylansowanej na przełomie lat 60. i 70. XX w. przez koncern Motown. Whitney, która w młodości uwielbiała ten zespół i jego liderkę Dianę Ross, w tej wersji gra Emmę, samotną matkę utalentowanych dziewcząt. Jedna z córek ma problemy z narkotykami, co jest nawiązaniem do uzależnienia samej Houston. Wstrząsający wymiar przestrogi i wiary w bożą opiekę ma gospelowy hymn „His Eye Is on the Sparrow", z dawnym żarem śpiewany przez Whitney i nigdy wcześniej niepublikowany.

Mniej porywający jest utwór „Celebrate" wykonywany przez Houston w duecie z tytułową bohaterką Sparkle, graną przez Jordin Sparks. Ta ostatnia, która do rozrywki trafiła po zwycięstwie w programie „American Idol", śpiewa solo, w duetach i triach sześć innych piosenek. Nie imponuje jednak. Podobnie jak dalsi wykonawcy: Tika Sumpter, Carmen Ejogo i modny Cee Lo Green, którzy mają być wabikami filmu „Sparkle". Ukazanie się albumu z soundtrackiem przed oficjalną premierą filmu (w USA odbyła się ona niedawno, a dopiero 2 listopada odbędzie się w Polsce i wielu innych krajach) wyraźnie wskazuje na taktykę producentów. Pragną oni rozłożyć emocje na raty i główną lokomotywą obrazu uczynić Whitney Houston, która drugoplanową rolą Emmy chciała wrócić na ekrany po 15 latach nieobecności.

Dwie skromne piosenki w jej wykonaniu są symboliczną pointą wielkiej niegdyś kariery. Nie pozwalają jednak na rokowania o wartości filmu, którego nasza publiczność jeszcze nie widziała.