O tym kim był w latach siedemdziesiątych Kazimierz Deyna wie najlepiej Stefan Szczepłek dziennikarz Działu Sportowego "Rzeczpospolitej", który napisał poświęconą piłkarzowi książkę. - Deyna to najlepszy polski gracz w historii. Był moim dobrym kolegą. Pamiętam, że swój talent traktował jak coś zupełnie normalnego. Zawsze oszczędny w słowach, powiedział kiedyś po meczu: "Niestety strzeliłem i niestety wygrałem" - wspomina Stefan Szczepłek.
- Przyjechał ze Starogardu Gdańskiego do wielkiego miasta. Sława nie przewróciła mu w głowie, choć uczestniczył w życiu towarzyskim ówczesnej elity, chodził na przyjęcia z Bogdanem Łazuką, Władysławem Komarem i Igą Cembrzyńską, pozostał sobą. Ludzi ujmował skromnością i wyjątkowymi umiejętnościami, między innymi dzięki niemu Legia była wtedy najlepsza w Polsce i czwarta na świecie - dodaje.
Akcja "Być jak Kazimierz Deyna" rozpoczyna się w trakcie meczu Polski z Portugalią w 1977 r. Główny bohater przychodzi na świat w momencie gdy Kazimierz Deyna strzela gola. Na pamiątkę tego wydarzenia, ojciec - fan piłki nożnej daje mu na imię Kazik. Jego zdaniem chłopak jest predestynowany do tego by zostać piłkarzem. Syn próbuje spełnić oczekiwania ojca, gra w piłkarskiej drużynie, ale z sukcesami bywa różnie. - Cały czas szuka swojego miejsca w życiu, niekoniecznie tego, o którym myśli ojciec - mówi Anny Wieczór-Bluszcz.
Jako dorosły mężczyzna Kazik stwierdza, że od Deyny nauczył się jednego, że trzeba być konsekwentnym i dobrym w tym co się robi "nawet jak gwiżdże na nas cały stadion". - Mecz 1977 r. był rozgrywany na Stadionie Śląskim w Chorzowie, Deyna po słynnym strzale został wygwizdany. Kibice innych drużyn nie lubili Legii, ponieważ władze zabierały do niej najlepszych piłkarzy z ich zespołów - opowiada Stefan Szczepłek.