Postać matki Jezusa, Maryi, pojawiała się na ekranie bardzo często, ale zazwyczaj na drugim planie. Niewiele jest filmów, w których byłaby główną bohaterką, mało opowiadało o jej życiu. Jednym z nich jest „Mater Dei" (1951) Emilia Cordero, którego scenariusz powstał na podstawie nowotestamentowych apokryfów. Rozpoczyna się od młodości Matki Bożej i kładzie nacisk na jej przymioty – tej, która wyjednuje dla ludzi łaskę u Boga. Z kolei w „Marii z Nazaretu" (1994) Jean Delannoy pokazał z perspektywy matki najważniejsze etapy życia i męki jej syna.
Włoski reżyser Guido Chiesa w filmie „Maryja, matka Jezusa" (w oryginale zatytułowanego skromniej „Jestem z tobą"), konsekwentnie odcinając się od wszelkich ciągot hagiograficznych, całkowicie uczłowieczył niezwykłą bohaterkę swego filmu (graną przez dwie aktorki-amatorki: Nadię Khlifi – młoda i Rabeb Srairi – dorosła).
Jesteśmy w Palestynie ponad 2 tysiące lat temu, w kraju pod panowaniem Rzymian i despotycznego żydowskiego króla Heroda. Młoda dziewczyna z pasterskiej rodziny poślubia wdowca z dwojgiem dzieci, Józefa z Nazaretu (Mustapha Benstiti). Wychowana przez rodziców w duchu miłości i wzajemnego szacunku, z trudem znosi patriarchalne stosunki panujące w nowym domu. Z natury pogodna i przychylnie nastawiona do świata młoda kobieta przeciwstawiająca się nadmiernemu karaniu dzieci nawet za błahe przewinienia czy sprzeciwiająca się obrzędowi obrzezania budzi zdziwienie w nowej rodzinie i naraża się na srogi gniew szwagra, pełniącego rolę głowy rodu. Za nim stoi wielowiekowa tradycja i wspierające go szacowne grono ortodoksyjnych mędrców (jednego z nich gra Jerzy Stuhr).
Maryja nie jest jednak zdeterminowaną buntowniczką z feministycznym odchyleniem. To kobieta inteligentna i sprytna, zdająca sobie sprawę, że z mędrcami może wygrać jedynie ich bronią – zapisanym w Biblii Słowem Bożym. I udowodnić im niekonsekwencję w jego interpretacji. Jej główny cel to ukształtowanie człowieczeństwa w dorastającym Jezusie.
Ten sugestywny portret matki i jej relacji z synem, wspieranej dyskretną obecnością Józefa, nakręcił Chiesa w przypominających Palestynę sprzed tysiącleci surowych plenerach tunezyjskiej prowincji, z udziałem miejscowych aktorów, w większości amatorów. Zagrali w swoim ojczystym języku wywodzącym się z hebrajskiego, aramejskiego i arabskiego.