Należy do tych twórców, którzy chętnie rozmawiają z dziennikarzami, nie gwiazdorzą, ale też nie udają, że nie zależy im na promocji. W książce „Quentin Tarantino" Gerald Peary zebrał ciekawsze wywiady, jakich Amerykanin udzielił na przestrzeni ponad dwudziestu lat swojej kariery.
Zaczęło się wszystko w 1992 roku, gdy 29-letni wówczas właściciel wypożyczalni wideo i wielki fan kina zaszokował kinomanów „Wściekłymi psami" — opowieścią o gangsterach, którzy po nieudanym skoku szukają wśród siebie zdrajców. Dwa lata później jego „Pulp Fiction" wygrało festiwal filmowy w Cannes (niestety, zabierając to trofeum faworyzowanemu przez krytyków „Czerwonemu" Krzysztofa Kieślowskiego).
Ale wtedy już mówiono o „stylu Tarantino". Terminem takim określano obrazy brutalne, gwałtowne i z ostrymi dialogami, a jednocześnie nakręcone z przymrużeniem oka i specyficznym poczuciem humoru. Obrazy, w których przez owo wyjątkowe okrucieństwo przebija tęsknota za wartościami podstawowymi: miłością, lojalnością, męską przyjaźnią.
W następnych latach Tarantino zrobił jedną z nowel do filmu „Cztery pokoje", napisał kilka scenariuszy, zagrał w dwóch filmach swego przyjaciela Roberta Rodrigueza. W 1997 roku sam zrealizował nieco hollywoodzką „Jackie Brown", po czym jako reżyser na pięć lat zamilkł.
„Kill Bill" reklamowany był jako jego „powrót do kina". Wejście filmu na ekrany zostało po mistrzowsku wypromowane przez Miramax. Do dnia premiery nikt „Kill Billa" nie widział, bo Tarantino nie chciał wziąć udziału w żadnym z festiwali. Co więcej, obraz został podzielony na dwie części. Producent Harvey Weinstein uznał, że trzy i półgodzinny materiał, jest za dobry, by go ciąć i skracać.