Przez znaczną część życia robiłem filmy po to, aby uciec od szarej rzeczywistości – mówił Janusz Majewski. Urodził się w 1931 roku we Lwowie. I zawsze powtarzał, że „osad dzieciństwa” tkwi w nim głęboko.
Jego ojciec zajmował wysokie stanowisko w Dyrekcji Poczty i Telegrafów, matka była nauczycielką. Okupację oglądał oczami szybko dorastającego chłopca. Po wyzwoleniu rodzina trafiła do Krakowa. Tam Majewski zrobił maturę. Potem skończył architekturę, a wreszcie, w 1955 roku, zdał do filmówki na reżyserię.
Czytaj więcej
Trudno pisać wspomnienie o kimś, z kim kilka dni temu się rozmawiało, snując wspólne plany. To nieprawda, że Janusz Majewski miał 92 lata. Metrykalnie tak, ale mentalnie - na pewno nie.
Po dyplomie robił filmy dokumentalne i eksperymentalne. Za kostiumową, krótką komedię „Awatar, czyli zamiana dusz” dostał osiem nagród na międzynarodowych festiwalach. W fabule zadebiutował w 1966 roku „Sublokatorem”.
Nigdy nie kręcił filmów doraźnych, publicystycznych. – We współczesność z ulicy można wpisać ważne treści, ale mnie to nie pasjonuje – tłumaczył. – Fascynujące wydaje mi się odtwarzanie światów, które już nie istnieją. To jest ocalanie pamięci. A poza tym... byłem mieszczańskim estetą, tęskniłem za pięknymi przedmiotami, a socjalizm był siermiężny. Więc na ekranie wracałem do stylowych wnętrz, obserwowałem kamerą subtelne szczegóły.