Stanisław Bareja doczekał się wielu publikacji, ale pan znalazł jeszcze jeden klucz od opowiedzenia jego historii – role, jakie grał w filmach swoich oraz przyjaciół. Skąd to się wzięło? Ile ich było?
Tytuł mojego filmu „Wszystkie role Stanisława Barei” ma podwójne znaczenie. Chciałem pokazać bohatera w rolach, w których go nie znamy. W roli opozycjonisty i aktora właśnie. To naprawdę zaskakująca historia. Jak się spojrzy na biografię Barei to ma na koncie więcej zagranych ról niż wyreżyserowanych filmów. Na ekranie pojawił się 22 razy. I to jest to drugie znaczenie tytułu. Postawiłem sobie za cel, by pokazać wszystkie role filmowe Stanisława Barei, co wymagało miesięcy grzebania w archiwach. W końcu się udało. Dzięki temu widzowie mogą zobaczyć jak się zmieniał. Bareja stał się aktorem z przyczyn prozaicznych. W początkach kariery nie bardzo miał z czego żyć. Ale musiał w tym zasmakować, bo, począwszy od serialu „Kapitan Sowa na tropie”, sam zaczął obsadzać się we własnych filmach. Najpierw w epizodach, a później w dużych rolach. Był zresztą bardzo dobrym aktorem komediowym. Świetny jest w „Alternatywy 4” jako dzielnicowy Parys albo w „Misiu” jako pan Jan, właściciel polskiego sklepu w Londynie.
O Barei zwykło mówić się jako o samotniku, ale wdowa po reżyserze wspomina, że tworzył z przyjaciółmi ze studiów grupę, widzimy m. in., że gra w serialu „Dom” czy „Rodzinie Leśniewskich”.
Grupa, nazywana kolektywem, nie przetrwała próby czasu. Przede wszystkim z powodu Kazimierza Kutza, który zaatakował Bareję na partyjnej naradzie filmowców, nazywając filmowy kicz „bareizmem”. Wcześniej tym słowem przyjaciele ze studiów określali typ absurdalnego dowcipu „w stylu Barei”. Ale z częścią dawnych kolegów reżyser przyjaźnił się do końca życia. Z Janem Łomnickim, twórcą „Domu” na przykład. I z Januszem Morgensternem. Zawsze mógł liczyć na ich wsparcie, a - w chwilach, kiedy nie pracował - także na rolę. Tak jak w „Domu” Łomnickiego. Do tego kręgu towarzyskiego należał też reżyser „Rodziny Leśniewskich” Janusz Łęski, u którego zagrał dwukrotnie. Ale wystąpił też, w młodości, w słynnej „Eroice” innego kolegi ze studiów Andrzeja Munka.
W pańskim filmie poznajemy też mniej pamiętaną dzisiaj, przesłoniętą przez komedie, twórczość gatunkową – kryminały i filmy muzyczne.