Festiwal w Gdyni zdominowali debiutanci oraz animacja

Złote Lwy dla „Zabij to i wyjedź z tego miasta" Mariusza Wilczyńskiego to wielkie zaskoczenie, odwaga i ciekawy werdykt wydany przez jury.

Publikacja: 13.12.2020 21:00

Zwycięzca Mariusz Wilczyński

Zwycięzca Mariusz Wilczyński

Foto: materiały prasowe, Janusz Marynowski

Tak zadecydowało jury obradujące pod kierownictwem Lecha Majewskiego. Animacja po pierwszy raz w niemal półwiecznej już historii wygrała festiwal polskich filmów w Gdyni.

„Zabij to i wyjedź z tego miasta" to bardzo osobisty, bolesny film o ludziach, którzy odeszli, o chwilach, których nie poświęcamy najbliższym, a potem jest już za późno. O żalu, jaki się w nas potem budzi. Ale też o świecie, którego już nie ma. Razem z reżyserem statuetki odebrały producentki filmu: Ewa Puszczyńska i Agnieszka Ścibior.

Zakończony w sobotę festiwal to triumf młodych artystów, niedawnych debiutantów. Srebrne Lwy odebrali reżyser Magnus von Horn oraz producent Mariusz Włodarski za „Sweat" – historię influencerki, która ma na Instagramie 600 tys. followersów, a w życiu jest samotna. Na film spadł też grad innych nagród: za reżyserię, zdjęcia, montaż, role zjawiskowej na ekranie Magdaleny Koleśnik i Aleksandry Koniecznej.

Za najlepszy scenariusz jurorzy wyróżnili Piotra Domalewskiego za „Jak najdalej stąd". Nagrodę za najlepszy debiut aktorski dostała Zofia Stafiej, która zagrała w tym filmie dziewczynę jadącą do Irlandii po zwłoki ojca emigranta, którego niemal nie znała. Kolejna debiutantka Hania Rani – za muzykę.

Nagroda za debiut reżyserski przypadła Janowi Holoubkowi za „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy". Piotr Trojan (znów debiutant w dużej roli) został uhonorowany za główną rolę męską w tym filmie. Doceniono też inność i fantazję: kilka nagród profesjonalnych przypadło „polskiemu westernowi", czyli „Magnezji". A znakomici seniorzy Andrzej Barański i Feliks Falk odebrali Platynowe Lwy.

Wielkim przegranym ostatniego festiwalu jest bez wątpienia film Małgorzaty Szumowskiej „Śniegu już nigdy nie będzie", polski kandydat do Oscara. Jury całkowicie pominęło „Hejtera" Jana Komasy, nie starczyło też nagród dla niedawnego zwycięzcy EnergiCamerimage – „Ziei" Roberta Glińskiego.

Pozostają otwarte pytania o kształt festiwalu. Czy o Złote Lwy powinna walczyć typowa komercja? Dlaczego komitet organizacyjny nie wykorzystał czterech przysługujących mu miejsc, dodając tylko dwa tytuły? Ale trudno oceniać cokolwiek, gdy festiwal, odbywający się z powodu pandemii tylko w sieci, był kulawy, a kilku ważnych filmów poza jurorami nie mógł obejrzeć niemal nikt, bo dystrybutorzy, bojąc się piractwa, nie zgodzili się na pokazy w sieci.

Żal by jednak było, gdyby ciągłość gdyńskiego przeglądu została przerwana. Jak zapewniają organizatorzy, widzowie mogą liczyć na repetycje imprezy w wielu miastach, gdy otwarte zostaną kina. Pozostaje mieć nadzieję, że kino polskie przetrwa trudny czas, a o tym, jakie było w całym 2020 roku, o jego nurtach, napiszemy w jednym z najbliższych wydań „Rzeczpospolitej".

Film
Mastercard OFF CAMERA: Kraków zalany słońcem i ciekawymi filmami
Film
Największe katastrofy finansowe Hollywood ostatnich miesięcy. Na liście gwiazdy
Film
Nieznane wywiady papieża Franciszka
Film
Bono gwiazdą Cannes. Na festiwalu odbędzie się premiera dokumentu o muzyku U2
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Film
Film o kocie, który ucieka po gigantycznej powodzi, podbił świat
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne