Klient, reż. Asghar Farhadi
Gutek Film
Film, nakręcony przez znakomitego artystę irańskiego, twórcę „Rozstania”, to opowieść o moralności, o zemście i wybaczeniu. Młode małżeństwo - nowocześni, światli ludzie. Emad jest nauczycielem i aktorem, przygotowuje właśnie premierę „Śmierci komiwojażera”, Rana gra w tej sztuce. Przeprowadzają się nowego mieszkania, które poprzednia lokatorka opuściła przed trzema tygodniami. Jednego dnia pod nieobecność Emada do mieszkania wchodzi mężczyzna. „Myślałam, że to ty – opowiada mężowi Rana, którą miała w szpitalu szytą głowę – Otworzyłam bramę domofonem i wróciłam do łazienki. Poczułam, że ktoś wszedł. Pogłaskał mnie po włosach. Potem zobaczyłam jego ręce i więcej nic nie pamiętam”. Doszło do gwałtu? Pewnie nie. Ale przecież hańbą jest już to, że obcy mężczyzna mógł zobaczyć Ranę nagą. Kobieta nie idzie na policję, chce jak najszybciej o wszystkim zapomnieć, ale Emad wpada w obsesję. Odszuka człowieka, który wszedł do jego mieszkania. To starszy mężczyzna. Mąż, ojciec, dziadek. Tak, odwiedzał poprzednią lokatorkę, prostytutkę. Teraz jest przestraszony, całe jego życie może lec w gruzach.
Farhadi diagnozuje kondycję irańskiego społeczeństwa: z jednej strony dążącego do nowoczesności, z drugiej wciąż mocno uzależnionego od wielowiekowej kultury i tradycji. Tej, która czyni mężczyznę odpowiedzialnym za wszystko, co dzieje się z jego kobietą, która też sprawia, że „zhańbienie” kobiety oznacza „zhańbienie” całej rodziny. Ale Farhadi pokazuje nie tylko wstyd. Również hipokryzję. Bo czy mąż byłby tak zatwardziały w dążeniu do zemsty, gdyby nie dowiedzieli się o wszystkim sąsiedzi? I w tym jest już bardzo uniwersalny. Uniwersalne są też w „Kliencie” pytania o naturę człowieka, o rolę mężczyzny w społeczeństwie, w rodzinie. Nie przez przypadek irańską historię Farhadi zderza ze „Śmiercią komiwojażera” Arthura Millera. A wreszcie uniwersalne są tu refleksje na temat eskalacji agresji. Naprawdę świetne, niejednoznaczne kino.
Wybawienie, reż. Hans Petter Moland