[b]Na otwierającej się w sobotę wystawie „Sikory album rodzinny” pokaże pan dorobek artystyczny trzech pokoleń swojej rodziny. Skąd pomysł, aby zaprezentować go w formie ekspozycji w galerii? [/b]
[b]Tomek Sikora:[/b] Mój ojciec był rzeźbiarzem, mama malarką, ja jestem fotografem, syn także rzeźbiarzem, brat astronomem, a siostra projektantem terenów zielonych. Nasza rodzina wychowała się na Saskiej Kępie i kiedy właścicielka mieszczącej się tu Galerii Sztuk Pięknych vV – pani Dorota van Vugt – zaproponowała mi zrobienie takiej wystawy, nie zastanawiałem się długo.
[b]Zbierając te artystyczne pamiątki, odkrył pan jakąś rodzinną tajemnicę?[/b]
Aż tak głęboko w to nie wchodziłem. Rzeczy, które pokażemy, cały czas nas otaczają. Pokazuję obrazy mojej mamy Ireny Koreckiej-Sikory, która całe życie malowała kwiaty, a widziało je dotąd niewiele osób. Będzie też rzeźba mojego syna, którą widzieli tylko moi goście, bo jest to jego prezent dla mnie. To będzie bardziej odkrycie dla innych niż dla mnie.
[b]Czy oprócz nazwiska te wszystkie osobowości i ich twórczość mają jakieś cechy wspólne? W zestawieniu unaocznił się jakiś „fenomen Sikorów”?[/b]