[b]Ból nietolerancji - [link=http://www.rp.pl/artykul/9131,474162_Bol_nietolerancji.html]z Julianne Moore rozmawia Barbara Hollender[/link]
[link=http://www.rp.pl/galeria/9131,1,474162.html]Zobacz fotosy z filmu[/link][/b]
W debiutanckim filmie Toma Forda – znanego w świecie mody projektanta (pracował m.in. dla Gucciego i Yves Saint-Laurenta) – obserwujemy jeden dzień z życia 52-letniego George’a Falconera (Firth), profesora literatury na uniwersytecie w Los Angeles. Kilka miesięcy wcześniej w wypadku samochodowym zginął Jim (Goode), jego wieloletni partner. Profesor nie potrafi otrząsnąć się po stracie. Teraz postanawia popełnić samobójstwo. Metodycznie zamyka więc wszystkie niedokończone sprawy...
Elegijny nastrój przeplata się w filmie Forda ze scenami udręki człowieka, któremu zawalił się świat. Falconer niby funkcjonuje normalnie – prowadzi wykłady, spotyka znajomych, ale trauma wywołana śmiercią nie pozwala mu się otworzyć na innych. Zwłaszcza że nieustannie wracają do niego wspomnienia o Jimie. Rozpamiętuje szczęśliwe chwile, uświadamiając sobie, jak wiele znaczą w życiu drobne zdarzenia, ulotne emocje.
Jednak „Samotny mężczyzna”, który powstał na kanwie powieści Christophera Isherwooda, to nie tylko film o psychicznym bólu, tęsknocie za tym, co bezpowrotnie utracone. Fordowi udało się z wyczuciem odmalować tło epoki początku lat 60., gdy rozgrywa się akcja. Rewolucja obyczajowa dopiero się zbliża. Homoseksualizm nie jest akceptowany. Falconer ukrywa swoją orientację. Do najmocniejszych scen należy ta, gdy dowiadując się o wypadku Jima, zostaje jednocześnie poinformowany, że rodzina nie życzy sobie jego obecności na pogrzebie zmarłego.