Karlowe Wary pokochały Garbacza. Młody polski aktor dostał tu w ubiegłym roku specjalne wyróżnienie za dramatyczną rolę w „Świnkach" Roberta Glińskiego, teraz z Kościukiewiczem odebrali nagrody za kreacje w „Matce Teresie od kotów" Pawła Sali. Zagrali tam dwóch braci, którzy zabili matkę.
[wyimek][link=http://www.pisf.pl/pl/kinematografia/news/rozmowa-z-pawlem-sala-wideo] Zobacz rozmowę z Pawłem Salą - serwis Pierwsze Ujęcie PISF[/link][/wyimek]
Obaj trafili do filmu z castingu. Podczas zdjęć próbnych okazali się najlepsi z kilkudziesięciu kandydatów. Potem reżyser przygotowywał ich do ról niemal jak w teatrze. Odbywały się nawet tzw. próby stolikowe. „Matka Teresa..." miała bardzo niski budżet, ekipa nie mogła więc sobie pozwolić na jakąkolwiek improwizację podczas zdjęć.
24-letni Mateusz Kościukiewicz znany był dotąd przede wszystkim z filmu „Wszystko, co kocham" Jacka Borcucha.
– Rola Artura w „Matce Teresie..." była poważnym wyzwaniem – mówił w Karlowych Warach. – Na początku traktowałem swojego bohatera po prostu jako złego człowieka. Konwencja cofania się w czasie, którą zaproponował Paweł Sala, kazała mi się jednak zastanowić głębiej, zrewidować swoją opinię. Zrozumiałem, że Artur nie był wcieleniem zła, raczej nie miał szczęścia, uległ presji świata.