Na amerykański rynek wchodzi również prywatna wytwórnia Alvernia Production, należąca do Stanisława Tyczyńskiego.
Firma jest współproducentem filmu „Vamps” – opowieści o żyjących w Nowym Jorku wampirzycach, które wprawdzie doświadczają wiecznego życia, jednak nie mogą doświadczyć wiecznej miłości. Brzmi lekko i rozrywkowo, ale projekt jest dość prestiżowy.
Reżyserii podjęła się Amy Heckerling. Główne role kreują gwiazdy: Sigourney Weaver („Obcy”, „Avatar”), Alicia Silverstone („Słodkie zmartwienia”, „Batman i Robin”) i Krysten Ritter („27 sukienek”, „Wyznania zakupoholiczki”).
Zdjęcia, które zaczęły się 2 sierpnia, realizowane są w Detroit oraz w Nowym Jorku.
Jak informuje szefowa działu produkcji Anna Różalska, Alvernia Production inwestuje w film zarówno w postaci aportu finansowego, jak również rzeczowego – całość postprodukcji odbywa się w Alvernia Studios. Wysokości wkładu ani udziału w budżecie nie ujawnia. Nieoficjalnie „Rz” ustaliła, że chodzi o ponad milion dolarów.
W podkrakowskiej wytwórni będzie nagrywana muzyka, zostaną wykonane kopie cyfrowe, a przede wszystkim powstaną wszystkie efekty specjalne. Są one przygotowywane przez międzynarodowy zespół. Kieruje nim Mikołaj Valencia.
– Nasz dział VFX wykona około 150 ujęć efektowych 3D – wyjaśnia Valencia. – Między innymi przetwarzamy fragmenty Nowego Jorku tak, aby pasowały do różnych okresów historycznych tego miasta. Opracowujemy też efekty do walk wampirów, zmieniamy wygląd postaci i całych scenerii w filmie. Prowadzony przeze mnie zespół będzie pracował nad tym projektem przez mniej więcej pięć miesięcy. Podczas produkcji współdziałamy z wybitnymi specjalistami z branży VFX w USA.
[srodtytul]Kierunek Hollywood[/srodtytul]
To istotna zmiana w kinowym biznesie. Oczywiście, wcześniej polska kinematografia też współpracowała z Amerykanami. Lew Rywin na początku lat 90. kręcił „Listę Schindlera” ze Stevenem Spielbergiem. Stale powstają u nas koprodukcje europejskie. Tyle że dotąd rodzimi koproducenci świadczyli usługi albo wkładali w zagraniczne filmy dotacje wcześniej Komitetu Kinematografii, a dzisiaj Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Teraz operują własnymi pieniędzmi.
Dlaczego rodzimi producenci inwestują w rynek amerykański, podczas gdy w Polsce ekipy filmowe nie są w stanie dopiąć budżetów?
– Używając porównania sportowego, mogę więc na to pytanie odpowiedzieć tak: jeżeli będziemy się ścigać wyłącznie na własnych boiskach i torach, to osiągniemy pewną sprawność, ale tylko poprzez kontakt ze światem zewnętrznym możemy dorosnąć do opowiadania historii o charakterze uniwersalnym – odpowiada Dariusz Gąsiorowski.
Gremi Film Production współprodukowało m.in. „Zakochanego anioła” Artura Więcka, „Hanię” Janusza Kamińskiego, zainwestowało też w kręcone w Polsce „Nightwatching” Petera Greenawaya. – Nie jesteśmy nastawieni wyłącznie na Amerykę – mówi Bożena Cerba. – Interesujemy się np. nowym projektem Lecha Majewskiego. Ale nie ukrywam, że rynek anglojęzyczny jest dla nas bardzo ważny.
W TVN w ponaddziesięcioletniej historii wybierano filmy o profilu rozrywkowym, rokujące sukces finansowy.
Grupa ITI brała udział w produkcji m.in. filmów „Reich” Władysława Pasikowskiego, „Nigdy w życiu!” i „Tyko mnie kochaj” Ryszarda Zatorskiego, „Vinci” Juliusza Machulskiego, „Kochaj i tańcz” Bruce’a Parramore’a czy „Nie kłam, kochanie” Piotra Wereśniaka.
Teraz chce się włączać w projekty artystyczne, ale docierające do szerszej publiczności.
– Dążymy do tego, by wprowadzać rocznie na rynek pięć swoich filmów – mówi Dariusz Gąsiorowski. – To bardzo dużo. DreamWorks w najlepszych latach miało średnio pięć – siedem tytułów. My żmudnie dochodzimy do takiego wyniku. Czekamy na „Miasto” Dariusza Gajewskiego o powstaniu warszawskim i wierzę, że kiedyś je zrobimy. Ale musimy się liczyć z wynikami finansowymi. I nie znajdujemy na polskim rynku zbyt wielu scenariuszy podobnych do „Aż po grób” – ambitnych, a jednocześnie wychodzących do publiczności. Amerykanie mają we krwi kino otwarte na widownię, potrafią atrakcyjnie opowiadać. Tam, oglądając artystyczny film, ludzie się często śmieją. W Europie potrafią tak opowiadać tylko Czesi, czasem Anglicy. U nas było kilka prób, choćby „Edi” Piotra Trzaskalskiego czy ostatnio „Rewers” Borysa Lankosza, ale to są wyjątki.
– Inwestujemy prywatne pieniądze, musimy to robić, zachowując jakąś szansę na dobry wynik finansowy – mówi krótko Cerba.
[srodtytul]Dobra atmosfera[/srodtytul]
Polscy producenci ciężko pracują, by za granicą zapracować na dobrą opinię.
– Nie jesteśmy potęgą kinematograficzną – wyjaśnia Cerba. – Na świecie popularni są polscy reżyserzy, mało kto zna producentów. Pokazaliśmy, że jesteśmy partnerem godnym zaufania. Dotrzymujemy umów, wywiązujemy się ze wszystkich zobowiązań.
– To ogromnie ważne, że tacy ludzie, jak Dean Zanuck, Robert Duvall czy Bill Murray z uznaniem mówią o polskich filmowcach – twierdzi Dariusz Gąsiorowski. – Zaczyna nas otaczać dobra atmosfera i to nam daje szansę znalezienia następnych interesujących projektów. Byliśmy zaskoczeni, gdy nawet jedna z największych agencji kreatywnych w Stanach zorganizowała nam serię rozmów z producentami.
Dziś Gremi Film Production produkuje w USA następny film. Nowy projekt zaproponował szefom firmy jeden z koproducentów „City Island”. „Imperium zbrodni dla opornych” to obraz gangsterski z zabarwieniem komediowym. Ma w nim wziąć udział kilku polskich aktorów.
TVN ma na oku dwa – trzy filmy. Jeden z nich, być może już przyszłoroczny, jest mainstreamowy.
Anna Różalska z Alvernii na moje pytanie, czy „Vamps” ma się stać przepustką na amerykański rynek, odpowiada enigmatycznie: – To jest jedna z produkcji amerykańskich, w które zarówno w tym roku, jak i w następnym Alvernia będzie zaangażowana.
Wiadomo jednak, że Stanisław Tyczyński, właściciel studia, ma o wiele większe ambicje, niż tylko świadczenie usług dla innych producentów.
Korzystne będzie też sprzężenie zwrotne. Kontakty rodzimych producentów w pewnym momencie ściągną do Polski zagraniczne produkcje. Gąsiorowski i Cerba przyznają, że ich firmy szukają właśnie scenariuszy, których bohaterami byliby Polacy i do których zdjęcia mogłyby powstać w Polsce.
[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki[mail=b.hollender@rp.pl]b.hollender@rp.pl[/mail][/i]