Pierwsze Ujęcie PISF: Jak młoda krytyka widzi młode polskie kino?
Michał Walkiewicz:
Mogę mówić tylko za siebie. Na pewno pojawiło się dużo młodych reżyserów i na pewno z mojej perspektywy to jest kino, które chce mówić o młodych ludziach, głownie przez popkulturowe asocjacje. Szuka również swojego języka, co różnie mu wychodzi. Na przykład „Sala samobójców" to próba mówienia językiem, którym młodzi ludzie się posługują. Uderza mnie jednak fakt, że wiele filmów jest spóźnionych, a wielu reżyserów jest o pół kroku za resztą świata. Nie czarujmy się, przy takim „The Social Network" film Komasy jest po prostu nieaktualny.
Czy młode kino jest dla interesujące dla krytyków z tego samego pokolenia?
Oczywiście, że tak. Gdyby nie było, nie mielibyśmy o nim tak skrajnych opinii. To w dużej mierze wynika z tego, że to rzeczy z naszego podwórka. Stąd biorą się głosy polemiczne i zapalczywy ton. Ja się tym kinem przejmuję, ponieważ mi na nim zależy. To oczywiste, że mam i będę miał więcej zarzutów w stosunku do rodzimego kina niż do kina europejskiego lub amerykańskiego. I że będę więcej wymagał. Co jakiś czas wraca temat: dlaczego młoda polska krytyka nie pomaga młodym polskim filmowcom? I zaraz za tym idzie krytyka postulatywna - plany reformowania polskiego kina - w którą po prostu nie wierzę. Ale nawet to mówienie twórcom, co powinni, a czego nie powinni robić - to przecież również wynika z faktu, jesteśmy z tym kinem, czy tego chcemy, czy nie.