Nie godzimy się z niesprawiedliwością, nie tracimy nadziei, jesteśmy odważni, dobrzy i mamy zdolności przywódcze. Taki jest żołnierz zesłaniec Janusz (Jim Sturgess). Za rzekome szpiegostwo trafia do łagru, po raz pierwszy wykreowanego w filmie hollywoodzkim pod eksperckim okiem Anny Applebaum, laureatki nagrody Pulitzera za „Gułag". Tam Janusz poznaje przyszłych współtowarzyszy marszu o długości 6500 kilometrów na południe, do Indii – dwóch Polaków oraz Amerykanina, Rosjanina, Jugosłowianina i Łotysza.

Nie wszyscy zapadają w pamięć widza. W tym tkwi słabość „Niepokonanych" – filmu dobrego, lecz nie wybitnego (a od Weira, reżysera arcydzieł „Piknik pod Wiszącą Skałą" i „Ostatnia fala", wszyscy oczekują wielkiego kina) – w niedostatecznej charakteryzacji postaci lub braku charyzmy aktorów, którzy ich odtwarzają. Bardzo dobrzy są Ed Harris w roli Pana Smitha – budowniczego moskiewskiego metra – i Colin Farrell jako radziecki kryminalista Walka. Ale najlepsza – młodziutka Irlandka Saoirse Ronan udanie grająca Irenę Zielińską (książkowa postać Krystyny) przyłączającą się do mężczyzn po drodze.

To dzięki jej kreacji i eterycznej osobowości film nie jest tylko rekapitulacją heroicznego przemarszu z punktu A do B. To jej „Niepokonani" zawdzięczają najlepsze chwile. Jej bohaterka daje najmocniejsze świadectwo absurdu wojny i totalitaryzmu.

Minusem obrazu Weira jest też zbyt krótka i pospieszna sekwencja przejścia przez Himalaje. Ale nawet z tymi niedociągnięciami film bardzo się przeżywa. Mówi przecież o rzeczy najważniejszej – bezdyskusyjnym i podstawowym prawie każdego człowieka do wolności i życia w pokoju.

USA 2010, reż. Peter Weir, wyk. Jim Sturgess, Ed Harris, Colin Farrell, Saoirse Ronan