To pierwszy fabularny film Władysława Pasikowskiego od dekady. Scenariusz „Pokłosia" czekał na realizację sześć lat. Mimo wysokich ocen ekspertów długo nie mógł dostać dofinansowania z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Dopiero teraz ma zielone światło. Autor „Psów" chce na ekranie rozliczyć się z niełatwym fragmentem polskiej historii – pogromami Żydów w regionie łomżyńskim i na zachodniej Białostocczyźnie latem 1941 roku.
Ponura tajemnica sprzed lat
„Pokłosie" to opowieść o dwóch braciach. Józek Kalina mieszka w rodzinnej wsi na wschodnich krańcach Polski. Franek przed laty wyemigrował z kraju do Ameryki. Całkowicie zerwał kontakt z rodziną, nie przyjechał nawet na pogrzeby rodziców. Ale po latach wraca. I widzi, że Józek stał się we wsi czarną owcą.
Franek próbuje zrozumieć, co spowodowało jawną nienawiść sąsiadów do brata. Powoli odkrywa, że Józek, grzebiąc w przeszłości, naruszył miejscowe tabu. Wieś, w której się wychował, kryje ponurą tajemnicę sprzed lat. Coś, o czym nigdy głośno się nie mówiło. Tu ludzie mieszkali w dawnych żydowskich domach i nawet najstarsi nigdy nie wspominali, co zdarzyło się w czasie wojny. Może tylko jedna stara wariatka wygadywała o chałupie, w której żywcem zostali spaleni Żydzi.
„To jest ciemna karta naszej historii, dotychczas pomijana przez kinematografię. Jedna z nielicznych takich kart – pisze Władysław Pasikowski, wyjaśniając koncepcję filmu. – »Pokłosie« spróbuje o niej opowiedzieć. Z dala od polityki, poprzez losy zwykłych ludzi. Pokazując ich elementarną uczciwość i prawość, nikczemność i kłamstwo".
Pasikowski napisał scenariusz „Pokłosia" (wtedy tekst nazywał się „Kadisz") po przeczytaniu „Sąsiadów" Jana Tomasza Grossa. Mówił wówczas, że zrobił to także ze wstydu. Bo dopiero z tej książki dowiedział się o ważnych epizodach polskiej historii.