Reklama

Pasjans z Marszałkiem

Daniel Olbrychski, odtwórca roli Józefa Piłsudskiego: Każdy, kto otrzymałby propozycję roli Marszałka, czułby ogromną odpowiedzialność.

Publikacja: 13.08.2011 01:01

Pasjans z Marszałkiem

Foto: ROL

W czasach PRL w wielu domach, wypowiadając nazwisko Piłsudskiego, ściszało się głos. U mnie na szczęście tak nie było. Jestem wychowany na legendzie Marszałka. A historia oprócz sportu zawsze była moją wielką pasją. Uwielbiam czytać powieści historyczne, dokumenty, książki biograficzne, autobiograficzne. Uzupełniłem więc swą wiedzę o spotkania z gronem wybitnych znawców tej postaci, m.in. profesorów Janusza Ciska i Tomasza Nałęcza.

Z pewnością pomogła charakteryzacja Waldemara Pokromskiego, choć – jak on sam przyznaje – nie miał dużo pracy. Na pewno nie budował maski, bo to w 3D byłoby widoczne.

Jerzy Hoffman, proponując mi rolę Azji, a potem Kmicica, i Andrzej Wajda, obsadzając mnie w roli Pana Młodego w „Weselu", zwracali uwagę, że mam bardzo plastyczną twarz. Pewnie coś w tym jest. Na planie „Bitwy Warszawskiej 1920" jeden z kolegów podszedł do mnie i powiedział: Daniel, zapomniałem, że to ty grasz Piłsudskiego, i przypomniałem sobie o tym dopiero wtedy, gdy usłyszałem twój głos w rozmowie z reżyserem. A kiedy wcześniej szedłeś w mundurze nieco pochylony, w ogóle cię nie poznałem.

Hoffman zawsze daje mi takie wyzwania, że nie wiadomo, czy Bogu dziękować czy pomyśleć „A niech to szlag!". Ale praca z nim polega na szczególnym rodzaju zaufania. I myślę, że tak jest tym razem. Przecież nie ma Polaka, który by nie uważał się za szczególnego znawcę Piłsudskiego.

Chcąc przyjrzeć się charakterystycznemu sposobowi poruszania się Marszałka, poznać jego sposób salutowania, zwracania się do ludzi, oglądałem kroniki z jego udziałem. Co ciekawe, zawsze mi się wydawało, że Piłsudski ma oczy piwne, bo na czarno-białych fotografiach wyglądały na ciemne. Tymczasem po spotkaniu z żoną Janusza Onyszkiewicza, czyli wnuczką Marszałka, wywnioskowałem, że miał on oczy szaroniebieskie, czyli dokładnie takie jak ja. Nie trzeba więc było używać barwnych soczewek.

Reklama
Reklama

Z bardzo charakterystycznym wileńskim akcentem Piłsudskiego nie miałbym kłopotów, bo sam pochodzę ze Wschodu. Należy jednak pamiętać, że w czasach Piłsudskiego ten akcent nikogo nie raził, bo mówiło nim pół Polski. Dziś brzmiałby jak z opowieści o Kargulach i Pawlakach. A przecież nie gramy komedii. Mój Piłsudski będzie więc mówił z bardzo lekkim akcentem.

Jeśli miałbym wskazać scenę z filmu, która szczególnie zapadła mi w pamięci, to wybrałbym tę tuż przed bitwą pod Komarowem. Marszałek dla odprężenia i zebrania myśli układa słynnego pasjansa. Zaproponowałem, by w tej właśnie scenie cicho pod nosem nucił sobie pewną piosenkę rosyjską. Podrzucił mi ją mój przyjaciel Andriej Konczałowski. Piłsudski walczył z bolszewikami, ale wysoko cenił kulturę rosyjską, o czym poza historykami i rodziną mało kto wie. Okazało się, że kiedy był w dobrym humorze, przechodził na rosyjski, którym władał perfekt, podobnie jak francuskim. Ważna dla mnie była też ostatnia scena z Wieniawą. Gratuluje on Marszałkowi wielkiego zwycięstwa. Piłsudski patrzy na niego z uśmiechem i mówi: – Proszę się nie martwić. Jak znam swoich rodaków, przypiszą je komuś innemu. Oczywiście miał rację, bo zaczęto mówić o cudzie nad Wisłą.

—notował Jan Bończa-Szabłowski

Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Film
„Brat" ze wspaniałą kreacją Agnieszki Grochowskiej
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Film
Łukasz Palkowski: Seriale zacierają granice
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama