Tego wyróżnienia nie dostaje się za występy w serialowych tasiemcach i bywanie na bankietach, lecz za walkę z rolami. Laureaci Nagrody im. Zbigniewa Cybulskiego wybierają trudną, nie zawsze usłaną różami drogę. Nawet jeśli pojawiają się czasem na małym ekranie, nie dają się telewizji pożreć. Szukają wyzwań. Grają w teatrach, stawiają na nieschematyczne scenariusze i spotkania z interesującymi artystami.
Pasja i uczciwość
Tegoroczna laureatka Magdalena Popławska nie odebrała statuetki osobiście. Grała w poniedziałek w spektaklu "Koniec" Warlikowskiego.
– Teatr to dla mnie pierwsza miłość – mówi. – Nie mogłabym z niego zrezygnować. Oczywiście, świat się zmienia i nie wyobrażam sobie występowania w dekoracjach z tektury. Interesuje mnie teatr, który szuka nowych środków wyrazu. I nawet klasykę interpretuje nowocześnie. Teraz w Nowym Teatrze gramy Szekspira, ale wyciągamy wątki dotąd pomijane, a bardzo ważne dla współczesnego człowieka.
Na ekranie Popławska pojawia się w filmach artystycznych. Skromnie mówi, że nie ma tylu propozycji, by wybierać, ale przyznaje, że nie chodzi na castingi do obrazów, które jej nie interesują. Grała m.in. w "Doskonałym popołudniu" Wojcieszka, "Ekipie" Holland, Łazarkiewicz i Adamik, "Benku" Glińskiego, "Zerze" Borowskiego, "Dwóch ogniach" Łukasiak, "Lęku wysokości" Konopki. Nagrodę przyniosła jej "Prosta historia o miłości" Arkadiusza Jakubika, gdzie wcieliła się w związaną z reżyserem gwiazdę, która na planie zakochuje się w partnerze – aktorze.