Tak jak pana poprzedni film wyświetlany w Polsce – „Zakazane owoce" – „Lapońska odyseja" również opowiada o dorastaniu. Tym razem – beztroskiego mężczyzny do roli ojca. Czemu lubi pan opowiadać takie historie?
Dome Karukoski:
Pewnie dlatego, że sam wciąż czuję się jak nastolatek, choć mam już 34 lata. Zawsze odrzucałem od siebie myśl o dorastaniu. Teraz dopiero staję się nieco dojrzalszy. Nie wiem, czemu tak ze mną jest. Być może dlatego, że w szkole koledzy znęcali się nade mną. Kiedy miałem kilkanaście lat, nie wiodłem więc takiego życia, jakie powinienem w tym wieku i jakie mieli moi rówieśnicy. Urodziłem się na Cyprze, a moja mama jest w połowie Finką i w połowie Szwedką. Moim pierwszym językiem był szwedzki. Kiedy przeprowadziliśmy się do Finlandii, w szkole uważano mnie za obcego. Do tego byłem jeszcze pełen życia, energii, a Finowie tacy nie są. Dominującą cechą naszego charakteru jest melancholia. Zawsze więc czułem się jak outsider, a potem chciałem odbić sobie stracone lata. Cały czas staram się przekraczać dopuszczalne granice. Kiedy podczas przyjęcia mam ochotę tańczyć na stole, robię to. Walczę z ograniczeniami i zasadami, jakie narzuca nam społeczeństwo.